niedziela, 22 grudnia 2013

12

Wszystko działo się tak powoli. Siedziałam przy nim nie wiedząc jak mu pomóc. Pamiętam jak jeden z mężczyzn odciągnął mnie od jego ciała i próbował uspokoić, chociaż nie panikowałam. Jedyne co to powtarzałam w kółko jego imię. Drugi zajął się nim. Sprawdził czy oddycha, próbował go obudzić, ale bezskutecznie. Przybiegł trzeci. Z noszami. Delikatnie podnieśli go i ułożyli po czym ruszyli w stronę drzwi. Ratownik podniósł mnie i zaprowadził do karetki. Posadził mnie na miejscu z przodu i powtarzał żebym się uspokoiła. Ruszyliśmy. Mijaliśmy wszystkie auta z niesamowitą prędkością. Z tyłu dochodziły niespokojne odgłosy. Jakaś maszyna pikała. Słyszałam dźwięk rozrywanego materiału. Mężczyzna przeklął.
Gdy dojechaliśmy wbiegli z nim do środka. Kierowca otworzył mi drzwi i wprowadził do budynku. Zawołał kogoś i kazał mi czekać. Usiadłam na zimnym krześle i zdałam sobie sprawę, że trzęsę się.
-Chcesz coś na uspokojenie?-ciepły głos owinął mój umysł. Powoli spojrzałam do góry i ujrzałam nad sobą zatroskaną twarz prawdopodobnie pielęgniarki. Kiwnęłam głową. Weszła do pomieszczenia obok. Po chwili wróciła z kubkiem i naczyniem. Posłusznie wzięłam tabletkę i popiłam ją wodą. Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam powieki. Lek powoli zaczął rozluźniać moje spięte ciało i umysł.
-Jak masz na imię?-spytała
-Iga-szepnęłam
-Pamiętasz co dokładnie się stało?
-Ni...nie wiem. W jednej chwili stał przede mną uśmiechnięty, a w drugiej leżał..we krwi, a ja...-cicho zaszlochałam-nie wiedziałam jak mu pomóc..cokolwiek
-Nieprawda. Prawdopodobnie uratowałaś mu życie.-Kobieta złapała mnie za dłoń, a ja spojrzałam w jej oczy. 
-Co mu się stało?-wyszlochałam
-Nie wiem, ale bądźmy dobrej myśli. Jeśli chcesz mogę pójść i spróbować się czegoś dowiedzieć, ale musisz mi obiecać, że tu zostaniesz i spróbujesz się uspokoić.
-Mogłabyś?
Kobieta uśmiechnęła się i ruszyła wzdłuż długiego korytarza. Zniknęła za białymi drzwiami. Skuliłam się na krześle cicho czekając na jej powrót.
-Iga, słońce,chodź!- zawołała mnie po kilku minutach.
Zerwałam się z siedzenia i popędziłam w kierunku ogromnego wejścia. Przed samymi drzwiami zwolniłam i przystanęłam obok niej zerkając niepewnie to na nią to na pomieszczenie.
-Sytuacja opanowana, możesz wejść. Pacjent jest trochę przemęczony, więc nie będziesz mogła siedzieć za długo dobrze?
-T...tak tak rozumiem.-Niepewnie weszłam do środka.
Jamie leżał na środku ogromnego białego pokoju. Do jego prawej ręki przyczepione były jakieś rurki. Obok pikała jakaś maszyna. Na nagiej klatce piersiowej widniało dużo dziwnych kolorowych kółek z rurkami.  Spokojnie oddychał, uważnie mnie obserwując. Był bledszy niż zwykle. Pod jego oczami pojawiły się nagle sińce. Uśmiechnął się blado.
-Nie bój się-powiedział słabym głosem.
I wtedy coś we mnie pękło. Zdecydowanym krokiem podeszłam do łóżka i uklękłam po jego lewej stronie. Złapałam go za tą samą dłoń i mocno ją do siebie przytuliłam. Był bezbronny. To była jego druga strona. Z pozoru niezniszczalny Jamie był też słaby. Jak każdy człowiek. Westchnęłam cicho i musnęłam ustami jego dłoń. Przymknął powieki i wydał z siebie cichy dźwięk zadowolenia albo zaskoczenia. 
-Przeraziłeś mnie-szepnęłam
-Wiem.
-Co ci się stało?
-To...to jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
-Wytłumacz mi.
Chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie wzrokiem, który zmroził mi serce. Wyglądał w tym momencie jak samotny, zraniony chłopiec. Poczułam jak łzy płyną mi po policzkach. Wyjął dłoń z moich objęć i musnął mokrą skórę twarzy.
-A co jeśli dowiesz się prawdy i uciekniesz?
-Hej uratowałam ci życie-zaśmiałam się cicho, na co on się uśmiechnął-nigdzie się nie wybieram-spojrzałam na niego poważnie. 
Widać było, że analizuje to co powiedziałam. Po kilku długich sekundach przesunął się na łóżku i klepnął miejsce obok siebie. Zsunęłam trampki z nóg i wskoczyłam delikatnie do łóżka. Objął mnie ramieniem a ja wtuliłam się w jego rozgrzane ciało uważając na wszystkie rurki. Pocałował mnie w czoło, a ja poczułam jak kolejne łzy spływają mi po policzkach.
-Trzy lata temu miałem poważny wypadek. Okazało się, że potrzebny będzie przeszczep serca. Przez długi czas nie mogli znaleźć dawcy i już spisali mnie na straty kiedy nagle pojawił się organ.-patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem, zaczął szybciej oddychać- Po przeszczepie wpuścili do mnie zapłakaną mamę. Wydawała się szczęśliwa..ale też smutna. Spytałem się jej dlaczego. Rozpłakała się i powiedziała, że wie kto jest dawcą. Więc spytałem kto. Przecież to normalne, że chciałem wiedzieć kto dał mi życie prawda?-spojrzał na mnie. Miał oczy pełne łez.-A ona tylko szepnęła 'Sebastian' i wybiegła-przytulił mnie mocniej
-Kim.. był Sebastian?-szepnęłam
-Moim starszym bratem.
-On..
-Nie. On nie miał wypadku. Chciał być dawcą, ale nikt nie chciał go zabić byleby mieć organ. Więc zrobił tak, żeby spisali go na straty, ale organ nadawał się do przeszczepu i teraz ja jestem nim i sobą i...
-Shh wszystko dobrze. Jestem tu.-musnęłam jego szyję. Schował twarz w moje włosy i próbował się uspokoić, ale łzy dalej leciały.
-Znienawidziła mnie. Widzę to. Za każdym razem jak na mnie patrzy. On był idealny rozumiesz? Dostał się na najlepsze studia w kraju, miał świetne wyniki, możliwości. A ja? Jestem nikim. Nawet po tym jak dostałem drugą szansę.
-Nie mów tak
-Ale to prawda Iga-przerwał mi po raz kolejny. Odsunął mnie od siebie tak żeby mógł spojrzeć mi gniewnie w oczy-Jestem skończonym idiotą. Mimo tego wszystkiego nie odpychasz mnie. Czemu? Będę dobrą zabawką na chwilę, ale wyobraź sobie co będzie jak to wszystko posunie się dalej. Chcesz wariata, psychopatę, idiotę, życiowego osła przy swoim boku? Albo co będzie jak ci się znudzę?
-Jamie uspokój się. Dlaczego miał byś mi się znudzić.
-Matce się znudziłem.
Zapadła cisza. Na każde wypowiedziane teraz moje zdanie miał przygotowane kontrargumenty, jak zawsze. Przysunęłam się do niego i złapałam go za podbródek. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć pocałowałam go. Wlałam w ten pocałunek całą złość, strach i radość które odczułam podczas ostatniej godziny. Objął mnie w pasie i odpowiedział mi tym samym. Musnęłam dłonią jego klatkę piersiową i położyłam ją nad sercem. Cicho jęknął, ale nie przerwał pocałunku. Wsunął dłoń w moje włosy i przycisnął swoje ciało do mojego.
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale za minutę Jamie ma zabieg, więc wizyta powinna się zaraz skończyć-przerwał nam roześmiany męski głos.
Automatycznie od siebie odskoczyliśmy. Zdyszana spojrzałam na niego. Siedział z tym swoim zadziornym uśmieszkiem i błyskiem w oczach.
-Nie zostawię cię-szepnęłam
-Wiem-pocałował mnie w dłoń
-Tylko obiecaj mi jedno

-Co tylko zechcesz
Spojrzałam na niego niepewnie. Wstałam i przeszłam powoli po pokoju. W końcu oparłam się o ścianę i spojrzałam na niego.
-Skoro masz w sobie żywą część Sebastiana to.. może zmień coś w swoim życiu. Nie narzekaj, tylko zmień. Wiesz...Kilka miesięcy temu... Moja mama nas zostawiła dla innego. Stworzyła sobie nową rodzinę, zostawiając nas ot tak z dnia na dzień. Tata był załamany, a Tymon nie wiedział co się dzieje. A ja gruba, z kompleksami musiałam przejąć jej rolę. I udało mi się. Do tego w końcu zrobiłam coś ze swoim ciałem i psychiką. Nie żałuję żadnej decyzji wtedy podjętej. Zmiany są dobre. Trzeba tylko chcieć i mieć kogoś kto cię wspiera. A ja będę cię wspierać. Będę przy tobie niezależnie od tego co zdecydujesz.
-Mogę to przemyśleć?
-Tak.-podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek-Jak by mieli cię dzisiaj wypisać to dzwoń przyjadę. Jak nie to jutro wpadnę z krzyżówką żebyś się nie nudził.
-Ooo kocham krzyżówki-zaśmiał się.
Gdy wychodziłam zerknęłam delikatnie za siebie. Leżał uśmiechnięty. Wydawał się spokojniejszy. Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam w kierunku wyjścia.

sobota, 21 grudnia 2013

11

Z punktu widzenia Jamiego

Nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem. Obudziłem się po 7 i, próbując nie obudzić Igi, skoczyłem pod prysznic. Gdy wróciłem leżała na plecach rozwalona na całym łóżku. Wyglądała anielsko. Po cichu usiadłem na fotelu i wpatrywałem się jak spokojnie oddycha.

                                                                     ●●●●●●●●

Ciemno. Wokół panowała przerażająca cisza. Siedziałam skulona na czymś mokrym. Kiwałam się na boki czując, że zaraz nastąpi koniec. Było mi strasznie zimno.
-Nie rób tego-szepnął
Ale było za późno.

                                                                     ●●●●●●●●


Z punktu widzenia Igi


Zerwałam się z łóżka głośno oddychając. Świat wokół mnie nadal wirował. Czułam jak pot ścieka mi po karku. Próbowałam zapanować nad oddechem.
-Wszystko dobrze-szepnął
Odwróciłam się wystraszona i dopiero go zauważyłam. Jamie siedział obok mnie trzymając mnie mocno za nadgarstki. W jego oczach widziałam troskę i przerażenie, ale też spokój. Spokój, którego właśnie teraz potrzebowałam najbardziej.
-To tylko zły sen-próbował mnie pocieszyć
-Boję się-sapnęłam
-Wiem, ale jestem tu i nigdzie się nie wybieram-Przyciągnął mnie do siebie i mocno objął.
Z westchnieniem wtuliłam się w niego i przymknęłam powieki. Pachniał moim ulubionym mydłem korzennym. Schował twarz w moje włosy jednocześnie muskając moje plecy palcami.
-Lepiej?
Kiwnęłam głową, ale wtuliłam się w niego mocniej na co zachichotał.
-Pewnie jesteś głodna. I powinnaś wziąć prysznic.
-Dzięki-prychnęłam
-Proszę bardzo. Idź zrób się na bóstwo, a ja coś przygotuję.-Odsunął się ode mnie i ruszył w kierunku drzwi
-A nie wyglądam teraz wspaniale?-spojrzałam na niego wyzywającym wzrokiem.
Odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy-Wyglądasz jak anioł. Mój własny anioł.-I wyszedł zostawiając mnie z dudniącym sercem.

Wybrałam z szafy długą, luźną koszulkę. Narzuciłam na to moją ukochaną czerwoną koszulę i założyłam czarne rajstopy. Wyjęłam spod łóżka ogromne kapcie świnki i zbiegłam radośnie na dół. Po domu rozniosła się woń cynamonu i czekolady. Oparłam się o framugę drzwi kuchennych i podziwiałam jak Jamie lata od patelni do stołu starając się by wszystko wyszło idealnie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Naleśniki?
-To nie są zwykłe naleśniki. To nugatowe pancakesy! -Zrobił oburzoną minę i nałożył jedzenie na talerze
-Uh, szef Jamie szaleje! Spróbuję, ale jeśli mnie otrujesz to gorzko tego pożałujesz!
-Jeśli cię otruję to umrzesz-usiadł naprzeciwko mnie.
-Będę cię nawiedzać w snach.
-Jeśli tak to cudownie, bo śnię o bardzo nieprzyzwoitych rzeczach. Smacznego-I zaczął jeść zostawiając mnie z zaciśniętym gardłem.

Po skończonym śniadaniu wzięłam się za zmywanie naczyń. Stanęłam przed umywalką i wzięłam pierwszy talerz do dłoni.
-Ja zmyję-szybko rzucił, ale odepchnęłam go na bok
-Gotujesz, przyprowadzasz do domu pół żywą dziewczynę. Daj mi chociaż zmyć-zrobiłam minę na mopsika, ale Jamie z westchnieniem opadł na krzesło i pokiwał głową.
-Smakowało ci chociaż?
-Jeszcze się pytasz. Od dziś codziennie mi gotujesz.
-Bardzo chętnie. Ciekawe co na to twoi rodzice.
-Tata będzie wniebowzięty, nienawidzi gotować.
-A mama?
-Nie mieszka z nami. Za to Tymona oczarujesz każdym jedzeniem.
-Kto to Tymon?
-Mój młodszy braciszek.
-Czyli jak wkupię się w jego łaski to pozwoli mi cię ukraść na zawsze?
-Wątpię. Ktoś musi za niego sprzątać. Ta wymiana się nie opłaca. -Oboje się zaśmialiśmy. Wytarłam ręce o ścierkę i oparłam się o blat. 
Jamie wyglądał idealnie. Był ubrany w to co wczoraj, cały na czarno. Jego oczy tryskały energią, a włosy wyglądały idealnie chociaż mogę się założyć, że przeczesał je tylko dłonią.
-Co dzisiaj robimy?-spytałam
-My?-spojrzał na mnie z lekkim nie dowierzaniem- Myślałem, że już jesteś umówiona czy coś. Mam dzisiaj po południową zmianę w pracy, a przed nią mam jedną sprawę do załatwienia.
-Czyli się zanudzę.-westchnęłam.
-Czyli się wykurujesz.-Podszedł do mnie. Oparł swoje dłonie bo dwóch stronach blatu. Był tak blisko..-Niedługo samorząd ogłosi wielką wycieczkę nad morze. Może się wybierzemy?-Musnął nosem mój policzek
-Może
Zaśmiał się pod nosem i oparł swoją twarz o moje ramię. Czułam jego ciepły oddech na szyi. Przymknęłam lekko powieki i rozkoszowałam się ciepłem płynącym ze wszystkich stron.
-Co byś zrobiła, gdybym....-Nie dokończył. Przez ostatnie sekundy czułam jak moje serce nieruchomieje. Wszystko działo się tak szybko. Jamie osunął się na ziemie. Leżał nieprzytomny, a z jego nosa pociekła krew. Mój krzyk. Bieg po telefon. Nie mogłam nawet wymówić jakiekolwiek powitania, krzyknęłam tylko adres i popędziłam w jego kierunku. Wyglądał tak bezbronnie. Wzięłam jego dłoń. Przytuliłam się do niej cicho szlochając. W duchu modliłam się, aby karetka przyjechała jak najszybciej. 

piątek, 20 grudnia 2013

10

Z perspektywy  Jamiego

Widziałem stres w jej oczach i ruchach. Dobrą minutę siłowała się z zamkiem w drzwiach wejściowych. Kiedy w końcu weszliśmy oznajmiła, że musi się przebrać bo strasznie zmarzła. Nie protestowałem. Iga pobiegła na górę i krzyknęła tylko, abym czuł się jak u siebie. Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem w kierunku salonu. Już od progu czuć było rodzinne ciepło. Na ścianie wejściowej była masa zdjęć. 
Zmęczony opadłem na sofę. Zerknąłem na zegarek i zakląłem cicho pod nosem. Szybkim ruchem podniosłem się z kanapy i ruszyłem w kierunku kuchni. Na blacie stała butelka wody. Szybko ją odkręciłem, wyjąłem z kieszeni kurtki tabletkę i połknąłem. Świat wokół mnie chwilę się pokręcił. Oparłem dłonie o blat i starałem się uspokoić oddech. Usłyszałem jej ciche kroki na schodach. Jak najszybciej schowałem wszystkie rzeczy i odwróciłem się w stronę drzwi. Po kilkunastu sekundach stanęła w progu ubrana z za dużą koszulę z rozczochranymi włosami.
-Chyba jestem śpiąca
-Nici z szalonej imprezy?
-Nie tym razem-kichnęła
-Chyba nie tylko śpiąca hm?- Podszedłem do niej i przyłożyłem jej dłoń do czoła- Połóż się, a ja zrobię ci coś do jedzenia ok?
-Ale nie wiesz gdzie co j..
-Dam sobie radę słońce, idź-pocałowałem ją w czoło co ją uciszyło. Posłusznie ruszyła na górę wlokąc nogami po schodach. Rzuciłem kurtkę na blat, podciągnąłem rękawy i zacząłem szperać w lodówce.
Po kilkunastu minutach uchyliłem cicho drzwi z napisem "IGA". Leżała w łóżku kichając na wszystkie strony. Gdy mnie zobaczyła próbowała zatuszować wszystkie oznaki choroby, co było bardzo urocze. Uśmiechnąłem się delikatnie, a ona momentalnie się rozluźniła. Podszedłem do jej łóżka i usiadłem na nim podając jej tacę z naleśnikami.
-Mmm dziękuję-ukroiła mały kawałek i zjadła
Wstałem z łóżka i zacząłem rozglądać się po jej pokoju. Wszystko w nim było takie...jej. W każdej drobnej rzeczy była widoczna. Musnąłem palcami rysunki powieszone na ścianie.  Mój wzrok skupił się na jednym z nich. Przedstawiał mnie. Stałem oparty o ceglaną ścianę paląc papierosa. Tylko że Iga dorysowała mi skrzydła. Czarne skrzydła.
Odwróciłem się do niej. Wpatrywała się na mnie lekko przestraszonym wzrokiem.
-To ty-szepnęła i odstawiła pusty talerz na nocny stolik
-Wygląda....m pięknie. 
-Serio?
-Tak. Ślicznie rysujesz.-ruszyłem w jej kierunku i znów zająłem miejsce na skraju łóżka. Wpatrywałem się w nią dobre pięć minut. Miała lekko zaróżowione policzki, ciągle kichała i wyglądała jakby było jej zimno. Westchnąłem i podałem jej szklankę z aspiryną z nocnego stolika.
-Wypij do końca a spełnię jedno twoje życzenie
-Uh, tylko jedno?
-Nie narzekaj, pij!
Wzięła szklankę i za jednym razem wypiła całą zawartość naczynia. Odstawiła je na miejsce i zwinęła się na łóżku w mały kokon. Zaśmiałem się pod nosem.
-A więc?
Spojrzała mi prosto w oczy, a ja poczułem jak moje serce przyśpiesza. Uwielbiałem kiedy patrzyła właśnie tym wzrokiem. Przenikającym, niepowtarzalnym, zamyślonym. Chciałem musnąć teraz jej podbródek, otoczyć ją ramieniem i nigdy jej nie wypuścić z objęć, ale dla mnie była kimś nieosiągalnym.
-Zostań ze mną na noc-szepnęła.


Z perspektywy Igi

Widziałam jak się wahał. Analizował pewnie czy warto. Kto by chciał zostawać na noc u chorej, nijakiej dziewczyny.
Po chwili wstał i ruszył w kierunku drzwi. Miałam ochotę krzyknąć za nim, ale nie miałam siły. Wyszedł. Poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Już chciałam się rozszlochać jak dziecko kiedy wrócił i zamknął za sobą drzwi. Podszedł do okna i zgasił lampkę. Stanął przy łóżku.
-Nie lubię za bardzo spać w spodniach, a pewnie nie masz nic luźniejszego w co wszedł by mój zgrabny tyłeczek?
-Um mogę ci dać spodnie dresowe taty
-Ok, gdzie są
-Dam C...
-Nie, gdzie są. Ty masz odpocząć, dam sobie radę. 
-Eh, pierwszy pokój po lewej. Dolna komoda przy drzwiach.
-A gdzie jest prysznic?
-Skorzystaj z tego u niego w sypialni.
-Ok, wracam za chwilę.-Chwilę się zawahał, lekko pochylił w moją stronę. Serce zaczęło mi szybciej bić, ale nagle odwrócił się i znów zniknął.

Wrócił po kilku minutach. Słabe światło księżyca oświetlało jego wysportowaną sylwetkę. Miał na sobie tylko szare spodnie dresowe, założone nisko na biodrach. Powolnym krokiem podszedł do łóżka i wślizgnął się pod kołdrę. Leżałam na prawym boku. Przytulił się do mnie, delikatnie obejmując mnie w tali i pocałował mnie w kark.
-Śpij dobrze Igo
-Dobranoc-szepnęłam.
I zasnęłam.

niedziela, 15 grudnia 2013

9

Z punktu widzenia Jamiego

Dzisiejszy dzień był nudny. W pracy dużo do zrobienia. Powinienem być skupiony i dawać z siebie jak najwięcej, a moje myśli nieustannie krążyły wokół niej. Analizowałem każdy jej ruch, słowo. Wszystko.
Podliczałem właśnie popołudniowy utarg kiedy drzwi do kawiarni się otworzyły. Chciałem już podejść i zaprowadzić klienta do wolnego stolika, kiedy ujrzałem ją. Stała niepewnie w progu patrząc na mnie. Wyglądała pięknie. Nieśmiało pomachała mi dłonią i powoli ruszyła w moim kierunku. Serce zaczęło mi dudnić. Starałem się zachować powagę. Odłożyłem zeszyt na bok i wyprostowałem się wlepiając na twarz durny uśmieszek.
-Co ty tu robisz?
-Tak się wita klientów?-Próbowała mojej sztuczki. Uśmiechnąłem się do niej ciepło, a ona odpowiedziała im jednym z najcudowniejszych uśmiechów na świecie.
-Pani wybaczy. Zaprowadzę panią do stolika-Wyszedłem zza lady-Proszę za mną-Udałem się do najbardziej oddalonego stolika, jednak miałem na niego idealne oko z baru. Gestem wskazałem jej miejsce. Gdy usiadła podałem jej kartę-Co pani sobie życzy?
-Mmm-przeglądała menu po czym odłożyła je na bok. Kosmyki włosów zaczęły wypadać ze związanych włosów-Tarte czekoladową i mocne espresso.
-Zaraz podam-pochyliłem się i ściągnąłem gumkę z jej włosów. Delikatnie je poprawiłem i udałem się w kierunku baru czując na sobie jej palący wzrok.


Z punktu widzenia Igi

Nie wiem czego się spodziewałam. Orkiestry? Zaręczyn? No bo skąd mógł wiedzieć, że mam dzisiaj urodziny. Westchnęłam cicho i zaczęłam bawić się kosmykiem włosów. Przypomniałam sobie jak pochylił się nade mną i je rozpuścił. Był tak blisko..
-Proszę bardzo-podał mi zamówienie-Coś jeszcze?
-Liczyłam na jakiś mały striptiz
-O wypraszam sobie bardzo. To porządna kawiarnia. O ile dobrze pamiętam, to pani miała wykonać striptiz dla mnie.
-Dzisiaj..
-Jamie nie podrywaj klientów tylko weź się do pracy!-krzyknął do niego jakiś chłopak.
Jamie rozbawiony mrugnął do mnie i udał się w kierunku innego stolika.
Rozejrzałam się wokół i dostrzegłam regał z książkami. Podeszłam do niego. Zaczęłam przeglądać tytuły, aż trafiłam na jakieś tanie romansidło. Wzięłam je do ręki i wróciłam na miejsce. Skoro i tak nie mam planów na wieczór, czemu by nie poczytać w kawiarni. Wzięłam łyka espresso i zabrałam się za książkę.


-Iga?
Głos Jamiego wyrwał mnie z bardzo romantycznie opisanej sceny, kiedy w końcu główni bohaterowie się spotykają. Spojrzałam na niego. Stał nade mną, ubrany w swój czarny strój. Usiadł na kanapie naprzeciwko.
-Co czytasz?
-"Jeszcze będziesz moja"
-Ambitnie
-Spadaj-prychnęłam na niego, co go ewidentnie rozbawiło-Jack i Ellie, oni razem... są jak ogień i woda. Razem zabijają się nawzajem, jednak bez siebie są niczym.
-Skądś to znam-chłopak wpatrywał się intensywnie w swoje dłonie obracając pierścień, który już wcześniej zauważyłam na jego palcu.-Jakie masz plany na wieczór?
-Raczej ich brak-westchnęłam. Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na bok
-Samotna jubilatka?
-Tak...ej skąd wiesz?
-Ja wiem wszystko-mrugnął do mnie
-No tak, wszechwiedzący pan Jamie. Wybacz, zapomniałam.
-Spacer po parku?-nie zwrócił uwagi na moje słowa.
-Chętnie-szepnęłam. Wstałam i zarzuciłam sweter na plecy. 
Wszyliśmy z kawiarni i udaliśmy się do pobliskiego parku. Zrobiło się już ciemno, więc pobliskie lampy dodawały temu miejscu niesamowitego uroku.
-Byłaś tu kiedyś?
-Nie
-Pokażę Ci moje ulubione miejsce-I...złapał mnie za dłoń. To był tak naturalny odruch. Po kilku sekundach zorientował się co zrobił i spojrzał na mnie niepewnie, a ja kiwnęłam tylko głową. Ruszyliśmy przed siebie. Ścisnęłam jego dłoń mocniej.
Po kilku minutach znaleźliśmy się w najpiękniejszym miejscu na ziemi. Na drzewach były pozawieszane białe lampki, a na środku była stara drewniana ławka.
-Jak to możliwe?
-Widzisz, to taka stara historia
-Lubię stare historie-wtrąciłam
-Wiem-uśmiechnął się i pociągnął mnie w kierunku ławki. Gdy usiedliśmy spokojnym głosem zaczął opowiadać-Kilka lat temu to miejsce zostało tak urządzone przez pewnego mężczyznę. Oświadczył się on tutaj swojej późniejszej żonie. Uwielbiali tu przychodzić. Jednak chwilę po ich ślubie, kobieta zginęła w wypadku. On nie mógł się z tym pogodzić. Obydwoje byli bardzo dobrymi ludźmi. Wiedział, że ona by nie chciała, żeby tak się smucił i marnował swoje życie. Więc uznał, że da innym zakochanym dostęp do tego miejsca. Raz w miesiącu, wiesza tu lampki i je zapala. Stawia na środku ławkę i ma nadzieję, że spełni czyjeś marzenie.
-Jakie to piękne
-Też tak sądzę-uśmiechnął się
-Skąd znasz tą historię?
-Znam tego człowieka
-Oh-nastąpiła krótka cisza, po czym przerwałam ją idiotycznym pytaniem-Więc jesteś we mnie zakochany?
-A ty we mnie-rzucił mi seksowne spojrzenie na którego widok moje serce omal nie wyskoczyło z klatki piersiowej.
-To stwierdzenie czy pytanie?-ledwo mówiłam
-Dobra, skończmy tą idiotyczną gierkę. Mam coś dla ciebie! Ale zamknij oczy i nie podglądaj.
-Okeeeeeeey-przymknęłam powieki.
-Nie podglądasz?-spytał po minucie
-Nie
-Ach, żałuj. Jestem właśnie nagi.
-Och co za strata!-zaśmiałam się.
Poczułam jego delikatne dłonie na moim karku. Po chwili coś zimnego spoczęło na mojej szyi. 
-Otwórz
Posłusznie otworzyłam oczy i dotknęłam dłonią szyi. Jamie zawiesił mi złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie strzały.
-Jest...
-Tandetny?-spoglądał na mnie wyczekująco. Wyglądał jakby się stresował tym co powiem.
-Cudowny. Dziękuję.-Uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno. Poczułam jak w pierwszych sekundach jego mięśnie się napinają i nie wie co ma zrobić. Jednak po chwili rozluźnił się i objął mnie mocno. Wtuliłam twarz w jego ramię. Pachniał mieszanką przypraw do kawy i wodą kolońską. Uśmiechnęłam się i starałam jak najwięcej zapamiętać. Jego rysy, zapach, unoszenie się klatki piersiowej. Najpierw latała jak silnik, jednak z każdą sekundą wydawał się coraz bardziej zrelaksowany.
-Chyba powonieniem cię odprowadzić, bo twoi rodzice mnie zabiją.
-Jestem sama w domu. Tata pojechał w delegacje, a brat jest u babci.
-To zaproszenie?
-Jeżeli chcesz.
-Chcę.
Spojrzałam w jego złote oczy i widziałam w nich iskierki radości i podniecenia. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy w kierunku parkingu, oboje zestresowani nadchodzącą nocą.


Tadam i jest ósemka! Nie mam pojęcia jak to idzie, napiszcie mi co się wam podoba, a co nie. Czego oczekujecie. To by mi pomogło!

sobota, 14 grudnia 2013

8

Obudziły mnie promienie słońca, które zaczęły gniewnie wdzierać się do pokoju. Niechętnie otworzyłam oczy i rozciągnęłam się na łóżku. Leniwie obróciłam się na prawy bok i spojrzałam w jego złote oczy. Na mój widok uśmiechnął się i musnął dłonią mój policzek.
-Długo spałaś.
-Przepraszam.
-Nie masz za co kochanie -przybliżył się i nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk-Zaraz wracam-Niechętnie wstał, ubrał bokserki i zszedł do piwnicy. Po kilku minutach wrócił. Stał oparty o drzwi. Umazany we krwi. Uśmiechał się wyzywająco. Jego anielskie oczy pociemniały.
-Wszystkiego najlepszego.-Ruszył w moim kierunku. Jedyne co słyszałam to mój własny krzyk.
A potem nastała ciemność.

Zadyszana zerwałam się z łóżka. Złapałam się za szyję i próbowałam uspokoić.
-To tylko sen-powtarzałam, ale nie działało. Chwiejnym krokiem poszłam do łazienki. Napełniłam wannę gorącą wodą i wskoczyłam do niej jak małe dziecko. Po chwili wszystkie moje mięśnie się rozluźniły, a zły sen poszedł w niepamięć. 
To już dziś. Pomimo koszmaru mam nadzieję, że tegoroczne urodziny nie będą aż tak tragiczne. Chociaż spotkanie Jamiego dodałoby uroku temu dniu.
Wyczołgałam się z wanny i zaczęłam ogarniać. Spięłam włosy w luźnego koka, zrobiłam delikatny makijaż i pobiegłam do szafy. Wybrałam na dziś moją ulubioną bordową sukienkę. Narzuciłam na nią luźny czarny sweter i ubrałam trampki. Przejrzałam się w lustrze i z zadowoleniem zeszłam na dół. 
Spodziewałam się jakiegoś radosnego okrzyku albo chociaż zauważenia mojej obecności. Jednak tata latał po salonie jak szalony. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam walizkę w holu
-Chyba żartujesz?-powiedziałam ciutkę za głośno
-O Iga, wstałaś. Wszystkiego na..
-Zamknij się! Jak możesz mi to dzisiaj robić?!
-Skarbie, nie mogę im odmówić
-Dobra, daruj sobie. Jedź. Zawiozę Tymona do babci.
-Mogę to zrobić po drodze jak będę jechał
-Daj mi chociaż z nim spędzić urodziny.
-Przepraszam-podszedł do mnie i wyciągnął ku mnie ręce, ale odepchnęłam je i ze łzami w oczach pobiegłam na górę budzić małego.

Siedziałam na schodach dobre kilkanaście minut. Gdy usłyszałam dźwięk odpalanego silnika westchnęłam i ruszyłam w kierunku jego pokoju. Delikatnie otworzyłam oczy i zobaczyłam go przyklejonego do szyby. W takich momentach przypominało mi się, jak po odejściu mamy siedział tam non stop. Podeszłam do niego i z uśmiechem przytuliłam. Tymon jak zwykle wtulił się we mnie i dalej obserwował co dzieje się na zewnątrz.
-Co chcesz zjeść na śniadanie żabko?
-To twoje urodziny, ty powinnaś wybierać. A tak poza tym wszystkiego najlepszego!-Wyrwał się z mojego uścisku i w podskokach popędził do biurka po czym wrócił z kawałkiem kolorowego papieru-Proszę. To dla ciebie. Sam zrobiłem!
Dokładnie obejrzałam nieudaną laurkę od brata. Była przeurocza, do tego cała obsypana różowym brokatem.
-Aww dziękuję. Choć dam ci buziaczka!-zrobiłam dzióbek na co on się skrzywił
-Fuuuuu
Wybuchłam śmiechem i zmierzwiłam mu włosy.-Dobra, ubieraj się. Spakujemy ci kilka rzeczy i pójdziemy na śniadanie do maca a potem podwiozę cię do babci ok?
-Ok!

Po kilku godzinach czekałam sama na autobus. Zerknęłam na zegarek. Zbliżała się 18. Zamierzałam zadzwonić do Nicka i zaprosić go jak zwykle na nocke, ale pamiętam,że dziś miał randkę. Usiadłam na ławkę i zaczęłam bawić się kosmykiem włosów. Moje myśli mimowolnie powędrowały ku Jamiemu. To z nim chciałabym spędzić dzisiejszy wieczór.
IDIOTKO PRZECIEŻ ON DZIŚ PRACUJE.-wrzasnęłam w myślach sama na siebie próbując wypchnąć ten pomysł z głowy
Ale wiesz gdzie-podpowiedziało mi serce
Mózg szybko przetworzył informacje i pędem udałam się do autobusu jadącego w stronę Delcant.
Po trzydziestu minutach stałam przed wejściem kawiarni. Już na zewnątrz robiła wrażenie. Ozdobne krzewy, masa lampek i piękne, duże okna w których zrobiono śliczne dekoracje. Zajrzałam nieśmiało przez szybę do środka. W kawiarni panował niezły ruch. Była całkiem przyjemnie urządzona. Zauważyłam Jamiego w białej koszuli i czarnym fartuchu przewiązanym w pasie. Stał przy ladzie i w skupieniu coś notował. 
-Powodzenia-szepnęłam sama do siebie i weszłam do środka.
Wtedy nasze oczy się spotkały, a świat wokół przestał istnieć.





I jest w końcu osmy rozdział, totalnie bez akcji. Tak mi się bynajmniej wydaje. Staram się zrobić z tego coś innego, coś tak totalnie normalnego, że aż wspaniałego, ale chyba mi nie idzie. Miłego czytania.

PS IGGGGUUUUNIAAA STOOO LAAAT MOJA HOT 18 KC KC KC

sobota, 7 grudnia 2013

7

-IGA, JŁIGA, IGA ŚMIGA
Całe łóżko zaczęło się trząść. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam skaczącego obok roześmianego Tymona. Sięgnęłam po najbliższą poduszkę i cisnęłam nią w niego.
-Au za co?!-spojrzał na mnie zirytowany. W takich sytuacjach bardzo przypominał mi mamę. Był jej idealną kopią.
-Czemu mnie obudziłeś? Straciłam przez ciebie cenne dziesięć minut snu!
-Może dlatego, że na dole w kuchni czeka na ciebie twój chłopak
-Coooo?-zerwałam się z łóżka- Jak on wygląda?
-Blond..
-To nie mój chłopak-szepnęłam gorączkowo szukając jakichkolwiek ubrań.
-Jasne-Tymon spojrzał na mnie z rozbawieniem i wybiegł z pokoju.
-UGH!-narzuciłam na siebie szybko czarne rurki i luźną białą koszulkę. Ekspresowo zaliczyłam poranną toaletę i zbiegłam po schodach. Przed wejściem do kuchni wzięłam głęboki wdech i z udawaną gracją weszłam do pomieszczenia. Przy kuchence stał tata, cicho podśpiewując robił naleśniki. Przy stole siedział Tymon z Nickiem. Obaj na mnie spojrzeli i wybuchli śmiechem.
-Och, chrzańcie się.
-Iga-upomniał mnie ojciec.
-No spokojnie, usiądź i coś zjedz. Coś kiepsko wyglądasz-rzucił Nick
Spiorunowałam go wzrokiem i usiadłam przy stole. Nalałam do miski mleka i wsypałam trochę czekoladowych płatków. Zaczęłam powoli przeżuwać pierwszy kęs nie odzywając się ani nie spoglądając w ich stronę. Po skończonym posiłku odłożyłam brudne naczynia do zlewu i ruszyłam w kierunku wyjścia.
-Iggy?-usłyszałam głos Nicka za sobą.
-Wkurzyłeś ją-zaśmiał się tata. Ubrałam trampki i wyszłam z domu. Po kilku sekundach ktoś złapał mnie za ramię od tyłu
-Okey, okey. PRZEEEEPRAASZAM. -Zrobił swoją idealnie wyćwiczoną minę mopsika.
-Chrzań się Nick
-Myślałem, że cię rozbawię. Czyli jednak podoba ci się szkolny gangster.
-Nie jest szkolnym gangsterem.-syknęłam
-Skąd możesz to wiedzieć? Przecież go nie znasz.
-A właśnie, że znam.
-O proszę, interesujące. To może z nim wczoraj zwiałaś?
-Nie jesteś moim rodzicem, żeby robić mi jakieś wykłady okey? A teraz jedźmy do szkoły.
-Iggy-Nick zaczął, ale ja już ruszyłam w kierunku auta. Chłopak z westchnieniem usiadł za kierownicę i ruszyliśmy.


-Jestem idiotą.-Powiedział Nick gdy zaparkowaliśmy na naszym miejscu
-Nie powinnam na ciebie naskakiwać
-A ja nie powinienem tak żartować-uśmiechnął się blado, a ja mocno go przytuliłam.
-Nie Nick. To ja jestem przewrażliwiona. Serio, miałam nadzieję, że to on. Wiem, że to głupie i nierealne
-Ale marzenia się spełniają-posłał mi ciepły uśmiech-Poza tym ktoś na ciebie czeka. Do zobaczenia na matmie.
Wysiedliśmy z auta. Tuż obok nas stał Jamie z pięknym uśmiechem. Ubrany był jak zwykle na czarno, co podkreślało jego jasną karnację i uwydatniało tatuaże. Uśmiechnęłam się nieśmiało i zrobiłam krok w jego stronę, a on przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Przez chwilę miałam wrażenie, że cały świat wokół nas wiruje. Gdy mnie wypuścił nie mogłam złapać tchu. Zadarłam głowę do góry by spojrzeć w jego lśniące oczy.
-Cześć
-Hej-szepnęłam łamiącym się głosem.
-Ślicznie dziś wyglądasz
-Ty też
-Słodko. A teraz może chodźmy na angielski? Słyszałem, że pan Constanz nie przepada za spóźnialskimi.
Zaśmiałam się cicho. Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę klasy. 
-Co jutro robisz?-spytałam niepewnie zerkając na niego kątem oka
-Pracuję
-Pracujesz?
-A to takie dziwne?-spojrzał na mnie rozbawiony
-No...nie, w sumie nie.
-Chcesz mnie odwiedzić i zatańczyć na stole? Byłby to niezły widok-puścił mi oczko
-Mam rozumieć, że rozbierasz się publicznie aby zyskać choć jednego wielbiciela?
-Najlepsi są ci po czterdziestce
-Zapamiętam-zaśmiałam się-A tak serio to gdzie pracujesz?
-W kawiarni przy parku Świętego Augusta.-oparł się o ścianę przy klasie- Możesz oczywiście wpaść. Tylko liczę na solidny napiwek-wskazującym palcem dotknął ust, a oczy uniósł do góry.
Poczułam nagłą ochotę pokazania mu, że nie tylko on potrafi tak bajerować. Przybliżyłam się do niego, wspięłam na palce i zbliżyłam moją twarz do jego. Położyłam jedną dłoń na jego klatce piersiowej. Poczułam pod nią dudniące serce. Musnęłam ustami jego policzek i szepnęłam-Stawiasz mi kawę-Jamie złapał mnie mocno w pasie przez co straciłam całe powietrze z płuc. Patrzyłam prosto w jego rozżarzone złote oczy, które nagle ściemniały-Karmelowe latte, pamiętam-uśmiechnął się i mnie puścił po czym wygramoliliśmy się do klasy słysząc za sobą ciche szepty szkolny plotkarek.




Takie krótkie coś. Mam w planach dodać w ten weekend jeszcze jeden rozdział. Mam nadzieję, że nie znudzi was to opowiadanie bo to się dopiero rozkręca uwierzcie!!:-)

piątek, 6 grudnia 2013

6

Po godzinnej podróży zatrzymaliśmy się w lesie. Jamie ściągnął swój kask i pomógł zrobić mi to samo. Gdy w końcu uwolniłam go pozbyłam zsiadłam z maszyny i rozejrzałam się wokół. Jedyne co rzucało mi się w oczy to piękna zieleń. Spojrzałam na niego pytająco. Chłopak stał oparty o motocykl i wpatrywał się we mnie.
-Chcesz mi powiedzieć, że zielony to twój ulubiony kolor? Wiesz na takie rzeczy są łatwiejsze sposoby niż ciągnięcie kogoś godzinę donikąd. 
-Jesteś bardzo niecierpliwa.-Wstał i ruszył przed siebie. Po kilkunastu krokach zwolnił i obrócił się w moją stronę rzucając mi wyzywające spojrzenie. Westchnęłam w myślach i ruszyłam za nim.
Po kilku minutach wspinania się pod górkę ujrzeliśmy szczyt. Ostatkiem sił wdrapałam się na górę i spojrzałam co znajduje się za nią. Widok zaparł mi dech w piersiach. Przed nami rozciągał się brzeg morza. Całe wybrzeże otoczone było stromymi klifami, a na ich szczytach stały pojedyncze drzewa.
Przysiadłam na trawie i podziwiałam piękny widok zupełnie zapominając, że Jamie stoi tuż obok mnie. 
-W sumie to nie wiem co byś chciała wiedzieć-szepnął i usiadł niedaleko mnie, jednak w takiej odległości, żebyśmy mogli się w siebie wpatrywać. Jakkolwiek to tandetnie nie zabrzmi.
-Co lubisz jeść?
Chłopak zgiął się w pół i wybuchnął nieopanowanym śmiechem. 
-Wiązłem cię tyle kilometrów, żebyś spytała się co lubię jeść?- powiedział roześmianym głosem
-Od czegoś trzeba zacząć-Wlepiłam wzrok w rozbijające się fale. 
-Ok-powiedział, kiedy w końcu opanował śmiech-Lubię jeść warzywa. Owoce w sumie też. Nie przepadam za mięsem. Jestem uzależniony od słodyczy i..
-Papierosów?-wtrąciłam
Chłopak rzucił mi lekko zirytowane spojrzenie i przytaknął-Tak, od papierosów też. Moim ulubionym daniem jest sałatka grecka. Z rana uwielbiam jeść jogurty. No i obowiązkowo kubek dobrej kawy.
-Lubię karmelowe latte
-Zapamiętam-uśmiechnął się-A ty co lubisz jeść?
-Um, podobnie. Tylko na śniadanie jem owsiankę.
-Fu-wykrzywił usta w grymasie
-Żadne fu! Nie znasz się. -spojrzałam na niego gniewnie- Okey, kolejne pytanie. Co lubisz robić w wolnym czasie?
-Patrzeć na ciebie.
-Ha ha. Nieudany podryw. Kolejny bajer proszę.
-Nie żartuję-Jamie patrzył na mnie z poważną miną. Moje serce automatycznie przyspieszyło. 
-Coś um jeszcze?
-Powiem Ci coś w sekrecie.-Nie odrywał ode mnie spojrzenia.-Lubię grać-rzucił obojętnie.
-Na czym?
-Gitara, pianino, ale pamiętaj TO TAJEMNICA
-Zagrasz coś dla mnie?-spytałam cicho, szybko oddychając. Jamie przyjrzał mi się. Kąciki jego ust delikatnie się uniosły.
-Może kiedyś. A ty, Igo, co lubisz robić w wolnym czasie? Bo na pewno ja nie wliczam się do twoich zainteresowań.-zaśmiał się i wrócił do podziwiania widoku.
-Lubię czytać. 
-Co?
-Różnie. Nie lubię ograniczeń.
-Ja też.
-Powiem Ci coś w sekrecie.-uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopak zwrócił swoją uśmiechniętą twarz w moim kierunku-Kocham rysować.
-Narysujesz coś kiedyś dla mnie?
-Może- I oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Jamie zerknął na zegarek, a cała radość zniknęła z jego twarzy-Musimy wracać.
-Już?
-Jestem umówiony.
-Aha, ok.-pomógł mi wstać i ruszyliśmy w kierunku motora.

Po godzinnej jeździe zaparkowaliśmy pod moim domem. Zaczęło się już ściemniać, ulica była pusta. Pobliskie lampy już się zapaliły, dając delikatne żółtawe światło. Zeszła z maszyny,a chłopak pomógł mi ściągnąć kask. Zręcznym ruchem schował go i znów wlepił spojrzenie we mnie.
-To do jutra?-rzuciłam niepewnie bawiąc się palcami.
-Podobało ci się?
-Słucham?-spojrzałam na niego rozkojarzona
-Pytam czy podobała ci się nasza mała wycieczka-zaśmiał się
-Tak. Tak, była cudowna. Piękne miejsce.
-Nikogo tam nigdy nie zabierałem-powiedział. Jego wzrok patrzył za mnie. Wydawał się nieobecny-Jesteś pierwszą osobą. Może to będzie nasze miejsce?
"Nasze miejsce". Jego słowa odbijały się o ścianki mojego mózgu. Eksplodowały. Motyle w brzuchu zaczęły wariować.
-Byłoby cudownie-szepnęłam. Poczułam suchość w ustach. Oczy Jamiego rozbłysły. Ich złoty odcień wydawał się błyszczeć. Nagle zerwał się z motoru i pocałował mnie w policzek. Przez kilka sekund trzymał twarz blisko mojej szyi. Czułam jego ciepły oddech na skórze. Mój oddech przypominał wichurę-Do jutra-szepnął. Odsunął się ode mnie szybko i odjechał. 
Stałam w miejscu i patrzyłam jak odjeżdża. 




No więc jest i 6! Przepraszam, że tak długo, ale dopadła mnie choroba plus w szkole nie jest tak lekko! Obiecuję się rozkręcić. Ciągle myślę o czym ma być dokładnie to opowiadanie i szczerze mówiąc wszystko jest pisane od ręki. Ale chcę to zmienić i postaram się was ((NIE RAZ!)) zaskoczyć :-)
Jak tam mikołajki? Co dostaliście? Buziaki!!

piątek, 29 listopada 2013

5

Kolejne dni mijały dość dziwnie. Niby wszystko w nich było jak zawsze. Wstawałam rano, szłam do szkoły, próbowałam się skupiać na lekcjach, rozmawiałam ze znajomymi, wracałam do domu, uczyłam się, rozmawiałam z bratem i tatą i spałam. I tak dzień w dzień. Jedynymi atrakcjami było usłyszenie szkolnych ploteczek czy otrzymanie dobrej oceny. Nawet fakt, że Nick zaczął spotykać się z chłopakiem z innej szkoły nie zrobił na mnie wrażenia. Wszystko stało się dla mnie totalnie obojętne. 
Jedyne na co codziennie czekałam z niecierpliwością, to Jamie. Na każdej przerwie szukałam go wzrokiem. Chodziłam od akacji do parkingu, ale nigdzie go nie było. 
Miałam w głowie milion pomysłów, jak go odnaleźć. Mogłabym pobawić się w detektywa. Może nawet okazałoby się, ze przetrzymuje go jakiś zły doktor. Uwolniłabym go i została bohaterem, a w nagrodę otrzymałabym...
-Panno Grewal!- Z rozmyślań wyrwał mnie donośny głos pani Entyod- Może powie nam pani jak rozwiązać równanie o którym rozmawiamy prawie całą lekcję, której tak panienka uważnie słucha.
-Um, nie jestem pewna. Może trzeba najpierw pomnożyć?
-Eh skup się dziecko- nauczycielka odwróciła się przodem do tablicy i zaczęła pisać jakieś liczby tłumacząc nam co robi. Odsunęłam myśli o Jamiem na bok i starałam się udawać, ze nadążam za tokiem lekcji.
Gdy zadzwonił dzwonek na długą przerwę wstałam z cichym westchnieniem. Miałam ją dziś spędzić całą sama, bo Nick dzisiaj zerwał się na cały dzień, a nie mam najmniejszej ochoty siedzieć z resztą i słuchać dziwnych opowieści. Wrzuciłam książki do torby i ruszyłam w kierunku drzwi. Ledwo przekroczyłam próg, a ktoś zakrył mi dłońmi oczy i pociągnął w stronę ciemnego zaułka. Chciałam krzyknąć, ale napastnik mnie wyprzedził i zakrył mi usta. W panice zaczęłam przypominać sobie wszystkie lekcje samoobrony, ale nim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch odzyskałam wzrok. Kilka razy mrugnęłam by przyzwyczaić oczy do ciemnego światła. Przede mną stał Jamie z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Ubrany był w poszarpaną koszulkę bez rękawów i czarne rurki z dziurami na kolanach. Jego umięśnione ramiona pokryte były rozmaitymi tatuażami. Spojrzałam mu prosto w rozbawione oczy.
-Już zgwałciłaś swojego porywacza wzrokiem.
-Oh, zamknij się- warknęłam na niego i zmierzyłam szybko wzrokiem-Czego chcesz?
-Woah, jaka niemilutka. To nie podobne do Ciebie Igo.
-A skąd możesz wiedzieć co jest do mnie podobne?
Z twarzy chłopaka znikło całe rozbawienie. Jego złote oczy pociemniały wpatrując się we mnie intensywnie. Wzięłam głęboki wdech.
-Masz racę, nie mogę wiedzieć. -spojrzał w dół jednocześnie przeczesując dłonią jasne włosy- Co robisz?
-Aktualnie stoję i zastanawiam się o co ci chodzi
-Mi?- spojrzał na mnie zdziwiony
-Tak. Tobie. Pojawiasz się i jest fajnie, po czym twoim koledzy wydają ci rozkaz i znikasz, a potem znów się pojawiasz i..
-I już nie jest fajnie?
-Sama nie wiem
-Przecież to chciałaś powiedzieć-zrobił krok w moim kierunku, a ja odepchnęłam go ręką
-Nie mów mi co chciałam powiedzieć
-Uwielbiam z tobą rozmawiać-posłał mi ciepły uśmiech. Motyle w moim brzuchu nie dawały mi spokoju, ale coś nie pozwalało mi się uspokoić. Czułam się na niego zła chociaż wcale go nie znałam. I nim zdążyłam się zastanowić palnęłam najgorsze pytanie jakie w całym moim życiu mogłam- Chcę cię poznać, Jamie.
Jego oczy zabłysły. Widziałam, że się waha. Przez chwilę patrzył gdzieś ponad mnie, by po chwili złapać mnie za dłoń i przytaknąć potwierdzająco głową. 
Szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę parkingu. Gdy wyszliśmy na dziedziniec staliśmy się celem ludzkich spojrzeń. Jamie obrócił się tylko do mnie i uśmiechnął z rozbawieniem, na co odpowiedziałam mu cichym śmiechem.
-Jechałaś kiedyś na motorze?
-Nigdy.
-A więc dzisiaj będzie twój pierwszy raz.- zręcznym ruchem założył mi kask po czym usiadł na maszynie i poklepał miejsce za sobą- Zapraszam.
Usiadłam za nim przyklejając się do jego ciała. Usłyszałam za sobą ciche szeptanie 'co on wyprawia', ale nie zdążyłam nawet zareagować, bo Jamie odpalił motor i pognaliśmy przed siebie. 

sobota, 23 listopada 2013

4

Dzisiaj czekała mnie pierwsza lekcja angielskiego. Uwielbiałam ten przedmiot. Szczególnie kiedy prowadził go pan Constanz. Pochodził z Argentyny, ale jego znajomość języka i kultury angielskiej była godna pozazdroszczenia. Był energicznym pasjonatem swojej pracy. Zawsze zasypywał nas ciekawymi opowieściami i informacjami.
Weszłam do klasy jako jedna z ostatnich. Szybko zajęłam wolną ławkę z przodu i zaczęłam się rozpakowywać. Po chwili usłyszałam, że ostatnia osoba zamknęła za sobą drzwi i nauczyciel zaczął lekcje. Szukałam w torbie jakiegokolwiek ołówka, ale bezskutecznie. Zrezygnowana odłożyłam ją na ziemie i odwróciłam się do osoby za mną. Zanim zorientowałam się kim jest owa osoba słowa poleciały z moich ust
-Hej masz może ołówek?
Lodowate oczy spojrzały na mnie z rozbawieniem. Kąciki jego ust podniosły się delikatnie do góry tworząc lekko kpiący uśmiech. Chłopak wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki drewniany ołówek i podał mi go.
-Proszę bardzo.
-Um..dzięki.- Speszona odwróciłam się szybko.
Przez całą lekcję czułam się obserwowana. Za każdym razem jak spróbowałam zerknąć za siebie, kątem oka widziałam jego rozbawienie. W pewnym momencie zaczęło mnie to wszystko irytować. Starałam się skupić na lekcji. Pan Constanz opisywał dziś po trochu co będziemy robić przez cały semestr. Zapisałam wszystkie lektury i terminy prac. W końcu mieliśmy dojść do tematu wycieczki, kiedy zadzwonił dzwonek i nauczyciel uznał, że dokończymy rozmowę na kolejnej lekcji. Z westchnieniem nachyliłam się po torbę. Dłonią zaczęłam dotykać zimnej podłogi kiedy spostrzegłam, że jej tam nie ma. Spanikowana, zaczęłam się rozglądać po klasie kiedy zauważyłam, że ktoś stoi przy mojej ławce.
-Damy nie powinny się przemęczać.- Chłopak spojrzał na mnie z najbardziej irytującym uśmieszkiem jakim tylko mógł.
-Och co za dżentelmen!- Wyrwałam mu torbę z ręki i wrzuciłam do niej wszystkie książki. Wzięłam ołówek w dłoń i teatralnym gestem podałam mu-Dziękuję jeszcze raz.
-Obyś częściej zapominała ołówka. Mam małą prośbę.- Jego oczy zabłysły. Rzuciłam mu niepewne spojrzenie. Poczułam jak moje serce szybciej bije. Rok temu żaden przystojny chłopak nie podszedł by do mnie z jakąkolwiek prośbą, a co dopiero taki szkolny bad boy.
-Tak?- Starałam się wyglądać na obojętną, jednak z niecierpliwością czekałam na jego pytanie.
-Moglibyśmy spotkać się na długiej przerwie przy akacji? To niedaleko ceglastej ściany. Chciałbym przepisać twoje notatki, bo jakoś dzisiaj nie miałem głowy do ich robienia.
-Um, ok.
-Nie martw się o lunch, kupię coś. Na co masz ochotę?
-Eee-stałam jak wryta. Nieznany, przystojny chłopak proponuje mi lunch pod drzewem? No hALO CO SIĘ DZIEJE ZIEMIA DO IGI. Otrząsnęłam się i z udawaną pewnością siebie palnęłam pierwsze co przyszło mi do głowy- sałatka z kurczakiem?
-Mówisz i masz. Do zobaczenia Igo.-I odwrócił się. Przez kilka sekund obserwowałam go po czym krzyknęłam za nim- Jak masz wgl na imię?!
-Przyjdź a się dowiesz-puścił mi oczko i wyszedł.
Z mieszanką myśli i uczuć udałam się na następne zajęcia.

Kolejne lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie. Na przerwie zaopatrzyłam się w ołówek Nicka, żeby uniknąć podobnych sytuacji. Kiedy mu powiedziałam, że nie będzie mnie dziś na lunchu zrobił wielkie oczy jakbym oznajmiła, że wyprowadzam się na Alaskę. Rozbawiona uznałam, że nie zdradzę mu gdzie i z kim będę. Niech trochę pogłówkuje. 
Kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiający długą przerwę dopadł nie stres. Szybko schowałam wszystko i pobiegłam do łazienki. Zerknęłam na swoje odbicie i z przerażeniem uznałam, że chłopak nie mógł uznać mnie za atrakcyjną więc pewnie chodzi tylko o lekcje. Wyglądałam dziś jak żywe zombie. Szybko wyjęłam awaryjny zestaw z torby. Nałożyłam trochę podkładu na twarz i przejechałam czerwoną pomadką po ustach. Rozczesałam dokładnie włosy i ściągnęłam ramoneske. Przewiesiłam ją przez torbę i szepnęłam do siebie 'Dasz radę'. Pewnym siebie krokiem wyszłam z łazienki i pokierowałam się w umówione miejsce.
Stał oparty o drzewo i palił papierosa. Obojętnym wzorkiem spoglądał na grupki dziewczyn ustawione w różnych odległościach, zachwycających się każdym jego ruchem. Po jego minie widać było, że lubi być w centrum uwagi. Gdy jego wzrok padł na mnie uśmiechnął się. Był to jeden z tych uśmiechów, który powoduje w twoim brzuchu przyjemne ciepło. Ten, który zmusza cię do odwzajemnienia radości. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Kątem oka widziałam, że wianuszki panienek zdenerwowały się moim przybyciem.
-Długo karze pani na siebie czekać.
-Mam nadzieję, że warto poświęcić panu czas.
-Zawsze-uśmiechnął się i zgasił papierosa. Usiadłam na ziemi i oparłam się o drzewo. Chłopak dosiadł się do mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Spojrzałam na niego z ukosa nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Zazwyczaj kiedy ktoś wyciąga w twoim kierunku rękę, chce się przywitać bądź przedstawić.
-Oh-pośpiesznie podałam mu swoją dłoń
-Jamie Troyard
-Iga Vertend
-Miło mi-uśmiechnął się i energicznie potrząsł moją dłonią
-Mi również-odwzajemniłam uśmiech i oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Uu, chyba budzimy zainteresowanie-kiwnął głową w stronę ciekawskich spojrzeń
-Poprawka, to ty budzisz zainteresowanie
-Uważasz mnie za interesujący obiekt?-Zrobił zadziorną minę, a ja ugryzłam się w język
-Gdzie moja sałatka?-Chciałam zmienić temat, ale chłopak wyczuł o co mi chodzi i roześmiał się podając mi pudełko
-Dzięki. A tu masz notatki- podałam mu zeszyt i zabrałam się za jedzenie.
W trakcie posiłku odpowiadałam na zadawane przez niego pytania. Czułam się dość swobodnie w jego towarzystwie. Nawet więcej niż swobodnie. To było takie naturalne. Siedzenie przy pięknej akacji, jedzenie sałatki i wpatrywanie się jak przepisuje daty egzaminów. A on pytał mnie o najprostsze rzeczy takie jak np. co lubię jeść, co robię w wolnym czasie itd.
Gdy zjadłam ostatni kawałek kurczaka Jamie odłożył długopis.
-No w końcu, ile tych egzaminów można mieć.
-Uważaj, to pan Constanz, on jest zdolny do wielu rzeczy- Chłopak posłał mi słodki uśmiech, a ja poczułam się jak w niebie. Nagle ktoś zawołał go po nazwisku. Oboje zerknęliśmy w tym samym kierunku. Stała tam grupka chłopaków ubranych bardzo podobnie do Jamiego. Zapewne reszta Demonów. Spojrzałam na Jamiego. Już stał i niepewnie patrzył w moją stronę. Wstałam. Jego wszystkie mięśnie były napięte, a jego twarz wyrażała totalną dezorientację.
-Wszystko ok?
-Tak. Dzięki za notatki. Cześć. -Odwrócił się i poszedł do nich. Po chwili wszyscy ruszyli w kierunku parkingu. Patrzyłam jak się oddala, a on ani razu nie zerknął w moją stronę. Wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam ze szkolnego placu. Zerknęłam na zegarek. Zostały mi dziś tylko dwie lekcje matematyki, na których nie wysiedzę. Napisałam sobie zwolnienie, dałam jednej dziewczynie z zajęć tłumacząc się wizytą u lekarza i wyjęłam telefon. Szybko wystukałam numer Nicka i nacisnęłam słuchawkę.
-Tak?
-Gdzie jesteś?
-Tam gdzie ty powinnaś być.
-Oh Nick chrzań się. Zrywasz się ze mną?-nastąpiła cisza. Po kilkunastu długich sekundach usłyszałam jego ochrypły głos- Za pięć minut przy aucie.
Ruszyłam w kierunku parkingu. Mijając ścianę Demonów usłyszałam ciche szepty i głos Jamiego 'zamknijcie się'. Przyspieszyłam kroku. Gdy byłam już niedaleko auta telefon zabrzęczał. Zerknęłam na wyświetlacz. 

Od : Nieznany
Przepraszam za to jak nasze spotkanie się skończyło. To skomplikowane. Przeprasza. Ps. Ładnie to tak wagarować?
J.X

Czytałam wiadomość i nie rozumiałam o co mu chodzi. Poza tym skąd miał mój numer? Oparłam się o auto Nicka i spod włosów zerknęłam w jego stronę. Stał oparty niedbale o ścianę i palił papierosa. Obok niego stała dwójka chłopaków pochłoniętych rozmową. Gdy nasze spojrzenia się zetknęły, Jamie puścił mi oczko. Poczułam jak rumieńce wypływają na moje policzki. Kiedy chciałam jakoś do niego pomachać przyszedł Nick
-No w końcu sobie pogadamy droga panno! Doszły mnie plotki, że...
Dalej go nie słuchałam. Wsiadłam do auta i starałam się zrozumieć co się dzisiaj wydarzyło.

piątek, 22 listopada 2013

3

Już po przebudzeniu wiedziałam, że dzisiejszy dzień będzie nieciekawy. Zerknęłam na zegarek. Wstałam o godzinę za późno co oznaczało tylko jedno, za pięć minut muszę wybiec z domu żeby się nie spóźnić. Z westchnieniem wstałam i podeszłam do okna. Pogoda zmieniła się tak szybko. Piękne, ciepłe lato ustąpiło miejsce deszczowej, ponurej jesieni. Wzięłam swój ulubiony czarny t-shirt, wciągnęłam rurki i narzuciłam ramoneske. Szybko rozczesałam włosy i zbiegłam na dół.
-Dzień dobry i do widzenia!- Krzyknęłam w kierunku taty i brata i wyszłam z domu. Samochód Nicka stał przy chodniku z włączonym silnikiem. Wsiadłam i ruszyliśmy w kierunku szkoły.
-Hej-powiedziałam i cmoknęłam go w policzek
-Mmm, jak romantycznie. Wybaczam ci to spóźnienie- Zaśmiał się i ruszył.
-Co wczoraj było ważniejszego od odwiezienia mnie do domu hm?
Zerknęłam na chłopaka. Na moje pytanie delikatnie spiął mięśnie i nerwowo patrzył na drogę.
-Ej wszystko ok?
-Tak, tak. Wybacz, nie wyspałem się.
-A więc?
-A nic takiego, mama potrzebowała pilnie podwózki, a wiesz jak to jest, kiedy tata jest w delegacji a reszta nagle nie może.
-Ooh, ok.
Postanowiłam dalej nie drążyć tematu i zaczęłam opowiadać o najnowszych filmach, na które musimy się koniecznie wybrać.
Nim się obejrzałam byliśmy pod szkołą. Zaparkowaliśmy tam gdzie zawsze. Szybko wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła za tajemniczym chłopakiem, ale nigdzie go nie zauważyłam. Zrezygnowana ruszyłam w kierunku klasy.



*Z PUNKTU WIDZENIA JAMIEGO*

Dzisiaj przyjechała kilka minut później. Wyglądała jak zawsze idealnie. Długie, brązowe włosy powiewały radośnie na wietrze, a deszcz spowodował, że zamieniły się w syrenie fale. Jej oczy wyrażały rozczarowanie. Rozejrzała się dookoła i ruszyła w kierunku klas. Stałem oparty o drzewo bacznie ją obserwując. Dobrze jej w czarnym. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zaciągnąłem ostatni raz po czym ruszyłem za nią. Raz się żyje.









Witam! Rozdział taki króciutki, ale mam nadzieję, że intrygujący. Obiecuję w ciągu najbliższych dwóch dni dodać kolejny z dość ciekawą sytuacją. Mam nadzieję, że w końcu przestanę przynudzać. Miłego czytania!
Ps. Zachęcam do komentowania :-)


sobota, 16 listopada 2013

2

Z czułością musnął moje usta.
-Jesteś moja – szepnął. Uśmiechnął się z słodkością diabła i odwrócił w drugą stronę. Pewnym siebie krokiem ruszył w kierunku ciemnej ulicy.
-Stój!- Krzyknęłam. Chłopak nie odwrócił się. Szedł dalej przed siebie. –Potrzebuję cię!- Dalej żadnej reakcji. Dotknęłam dłonią brzucha-My cię potrzebujemy-Powiedziałam sama do siebie.


-Ile można cię dziecko budzić-Poczułam jakby mnie ktoś wrzucił do basenu pełnego lodowatej wody. Zerwałam się z łóżka niepewna co się dzieje. Nade mną pochylał się ojciec z lekko zdenerwowanym wyrazem twarzy. –Tylko bez pisków. Za. 30. Minut. Wyjeżdżamy. Czas. Start.
-JAK TO 30 MINUT?!- Wrzasnęłam.
-Tak to. Budzę cię już od godzin. Za pięć minut śniadanie- Wyszedł z mojego pokoju. Załamana podeszłam do szafy i wyjęłam przygotowany dzień wcześniej strój. Nie był szalenie twórczy. Zwykłe czarne spodnie, biały t-shirt i szary sweter. Do tego para trampek przed kostkę, kolorowe bransoletki i pierścionki. Szybko narzuciłam to wszystko na siebie i weszłam do łazienki. Umyłam zęby i twarz. W końcu zerknęłam w lustro i zrezygnowana uznałam, że odrobina makijażu to dziś obowiązek. Nałożyłam trochę pudru i tuszu. Delikatnie przejechałam czerwoną szminką po ustach. Wzięłam moją ulubioną, drewnianą szczotkę do włosów i zgrabnym ruchem rozczesałam je. Ponownie zerknęłam na swoje odbicie, jednak nadal nie byłam do końca zadowolona. Wyszłam z łazienki i podeszłam do biurka. Wrzuciłam wszystkie książki do plecaka i zeszłam na dół.
Tymek opowiadał z przejęciem swój sen rozlewając wszędzie swoje płatki z mlekiem. Tata wsłuchał się w poranne wiadomości. Poranek jak zawsze. Uśmiechnęłam się i dokończyłam szybko swoją kanapkę. Wrzuciłam jabłko do plecaka. Równo o 7 usłyszałam trąbienie.
-To pewnie Nick, pa!
-Wróć o normalnej porze i nic nie nabroi!- Krzyknął tata.
-Tak tak wiem pa!
Nick siedział w aucie energicznie kiwając głową w rytm dziwnej piosenki. Uśmiechnęłam się do niego, na co on niezauważalnie przytaknął głową i ruszyliśmy w kierunku szkoły.
Już chciałam powiedzieć byle co żeby przerwać ciszę kiedy chłopak odezwał się ochrypłym głosem.
-Chyba ktoś ma cię na oku
Na początku nie zrozumiałam, o co mu chodzi. Spojrzałam w kierunku ‘naszego’ miejsca parkingowego i ujrzałam blondyna o lodowych oczach. Poczułam jak wszystkie mięsnie mi się napinają a serce przyśpiesza. Chłopak patrzył prosto na mnie. Jego włosy skąpane w porannych promieniach słońca wyglądały na posypane drobinkami złota. Znowu ubrany był cały na czarno. Niedbale stał oparty o motocykl. Gdy zaparkowaliśmy nerwowo wysiadłam z auta starając się nie spoglądać w jego stronę. Kątem oka zauważyłam, że jego usta nieznacznie układają się na coś w kształcie uśmiechu. Przemknęłam szybko obok niego i popędziłam w kierunku sali czując na sobie jego palący wzrok.


Dzisiejsze lekcje wyjątkowo mi się dłużyły. Nerwowo zerkałam na zegarek marząc o długiej przerwie. Gdy w końcu wybiła 12 zerwałam się z miejsca i pobiegłam pod drzewo. Tam spokojnie usiadłam i spróbowałam się zrelaksować. Wszyscy zaczęli się schodzić. Spojrzałam na ich twarze, każdy uśmiechnięty i wypoczęty. Rozmawiali, śmiali się.
Wyjęłam z torby jabłko i zaczęłam jeść. W końcu Nick dotarł pod drzewo i usiadł obok mnie. On również tryskał szczęściem i pozytywną energią. Starałam się wyglądać na równie radosną, ale szczerze wątpię żeby mi to wychodziło.
-I jak początek?
-Nie jest tak źle jak myślałem, że będzie.
-Optymistycznie.
-Jak zawsze-puścił mi oczko. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kiedy spojrzał na mnie lekko zestresowany-Wiesz um zmieniłaś się
-Tak? Nie zauważyłam-poklepałam się po brzuchu i oboje zaśmialiśmy się
-No tak ale chodzi mi też o to, że jesteś teraz bardziej atrakcyjna i chyba już masz kilku amantów
-Mm, ująłeś to tak poetycko
Nick teatralnym gestem ukłonił się na siedząco wprowadzając mnie w nieopanowany chichot. Spojrzał na mnie z uroczym uśmiechem.
-Chyba podobasz się Troyardowi
-To ten od motocykla? -Starałam się wyglądać na nie przejętą, ale serce automatycznie mi przyśpieszyło na dźwięk jego nazwiska. Troyard. Troyard. Troo-yyy-aard.
-Tak. Ten, który rano na parkingu rozbierał cię wzorkiem.
-Oj przestań, pewnie ci się wydawało-klepnęłam go nerwowo w ramię.
-Kochanie, jestem gejem. Widzę takie rzeczy.
-To, że jesteś gejem nie znaczy, że widzisz wszystko.
-Ale jestem Nick Greyard. Jestem bogiem.
-Chyba idiotą.
-Ale twoim-puścił mi oczko a ja oparłam głowę o jego ramię. Westchnęłam głośno i w końcu ośmieliłam się powiedzieć na głos- Myślisz, że serio mnie zauważył?
-Raczej tak. Ale jak widzę, ty na pewno go zauważyłaś-spojrzał na mnie z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem
-Spadaj- trzepnęłam go w brzuch, a on wybuchł śmiechem. Reszta osób pod drzewkiem spojrzała na nas, ale rękoma pokazałam im, że to nic ważnego i wrócili do swoich spraw.
 Resztę przerwy spędziłam leżąc oparta o Nicka szukając wzorkiem tajemniczego chłopaka. Jednak moje poszukiwania skończyły się totalną porażką. Trochę przybita wróciłam na lekcje i czekałam na ostatni dzwonek jak na wyrok. Gdy zadzwonił wyszłam z klasy i zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Na ekranie wyświetlił się dymek ‘NOWA WIADOMOŚĆ’ Kliknęłam wyświetl.

Od:Nick
Sory, ale muszę szybko wracać. Annie się źle czuje. Mam nadzieję, że to nie problem.Xx

Szybko wystukałam wiadomość
Od:JA
Ok., rozumiem. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Napisz do mnie później. X


Idąc w kierunku przystanku autobusowego wyminęły mnie motocykle. Jeden zwolnił obok, a kierowca odchylił szybkę w kasku. Lodowe oczy spojrzały na mnie. Przez chwilę miałam wrażenie, że płoną. Potem zniknął tak szybko jak się pojawił.







Przepraszam, że tak długo, ale przez szkołę nie mam czasu na nic. Do tego czuję, że lada moment się rozchoruję. Akcji nadal nie ma, ale postaram się dodać jak najszybciej trzeci rozdział z czymś ciekawym :-)