piątek, 29 listopada 2013

5

Kolejne dni mijały dość dziwnie. Niby wszystko w nich było jak zawsze. Wstawałam rano, szłam do szkoły, próbowałam się skupiać na lekcjach, rozmawiałam ze znajomymi, wracałam do domu, uczyłam się, rozmawiałam z bratem i tatą i spałam. I tak dzień w dzień. Jedynymi atrakcjami było usłyszenie szkolnych ploteczek czy otrzymanie dobrej oceny. Nawet fakt, że Nick zaczął spotykać się z chłopakiem z innej szkoły nie zrobił na mnie wrażenia. Wszystko stało się dla mnie totalnie obojętne. 
Jedyne na co codziennie czekałam z niecierpliwością, to Jamie. Na każdej przerwie szukałam go wzrokiem. Chodziłam od akacji do parkingu, ale nigdzie go nie było. 
Miałam w głowie milion pomysłów, jak go odnaleźć. Mogłabym pobawić się w detektywa. Może nawet okazałoby się, ze przetrzymuje go jakiś zły doktor. Uwolniłabym go i została bohaterem, a w nagrodę otrzymałabym...
-Panno Grewal!- Z rozmyślań wyrwał mnie donośny głos pani Entyod- Może powie nam pani jak rozwiązać równanie o którym rozmawiamy prawie całą lekcję, której tak panienka uważnie słucha.
-Um, nie jestem pewna. Może trzeba najpierw pomnożyć?
-Eh skup się dziecko- nauczycielka odwróciła się przodem do tablicy i zaczęła pisać jakieś liczby tłumacząc nam co robi. Odsunęłam myśli o Jamiem na bok i starałam się udawać, ze nadążam za tokiem lekcji.
Gdy zadzwonił dzwonek na długą przerwę wstałam z cichym westchnieniem. Miałam ją dziś spędzić całą sama, bo Nick dzisiaj zerwał się na cały dzień, a nie mam najmniejszej ochoty siedzieć z resztą i słuchać dziwnych opowieści. Wrzuciłam książki do torby i ruszyłam w kierunku drzwi. Ledwo przekroczyłam próg, a ktoś zakrył mi dłońmi oczy i pociągnął w stronę ciemnego zaułka. Chciałam krzyknąć, ale napastnik mnie wyprzedził i zakrył mi usta. W panice zaczęłam przypominać sobie wszystkie lekcje samoobrony, ale nim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch odzyskałam wzrok. Kilka razy mrugnęłam by przyzwyczaić oczy do ciemnego światła. Przede mną stał Jamie z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Ubrany był w poszarpaną koszulkę bez rękawów i czarne rurki z dziurami na kolanach. Jego umięśnione ramiona pokryte były rozmaitymi tatuażami. Spojrzałam mu prosto w rozbawione oczy.
-Już zgwałciłaś swojego porywacza wzrokiem.
-Oh, zamknij się- warknęłam na niego i zmierzyłam szybko wzrokiem-Czego chcesz?
-Woah, jaka niemilutka. To nie podobne do Ciebie Igo.
-A skąd możesz wiedzieć co jest do mnie podobne?
Z twarzy chłopaka znikło całe rozbawienie. Jego złote oczy pociemniały wpatrując się we mnie intensywnie. Wzięłam głęboki wdech.
-Masz racę, nie mogę wiedzieć. -spojrzał w dół jednocześnie przeczesując dłonią jasne włosy- Co robisz?
-Aktualnie stoję i zastanawiam się o co ci chodzi
-Mi?- spojrzał na mnie zdziwiony
-Tak. Tobie. Pojawiasz się i jest fajnie, po czym twoim koledzy wydają ci rozkaz i znikasz, a potem znów się pojawiasz i..
-I już nie jest fajnie?
-Sama nie wiem
-Przecież to chciałaś powiedzieć-zrobił krok w moim kierunku, a ja odepchnęłam go ręką
-Nie mów mi co chciałam powiedzieć
-Uwielbiam z tobą rozmawiać-posłał mi ciepły uśmiech. Motyle w moim brzuchu nie dawały mi spokoju, ale coś nie pozwalało mi się uspokoić. Czułam się na niego zła chociaż wcale go nie znałam. I nim zdążyłam się zastanowić palnęłam najgorsze pytanie jakie w całym moim życiu mogłam- Chcę cię poznać, Jamie.
Jego oczy zabłysły. Widziałam, że się waha. Przez chwilę patrzył gdzieś ponad mnie, by po chwili złapać mnie za dłoń i przytaknąć potwierdzająco głową. 
Szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę parkingu. Gdy wyszliśmy na dziedziniec staliśmy się celem ludzkich spojrzeń. Jamie obrócił się tylko do mnie i uśmiechnął z rozbawieniem, na co odpowiedziałam mu cichym śmiechem.
-Jechałaś kiedyś na motorze?
-Nigdy.
-A więc dzisiaj będzie twój pierwszy raz.- zręcznym ruchem założył mi kask po czym usiadł na maszynie i poklepał miejsce za sobą- Zapraszam.
Usiadłam za nim przyklejając się do jego ciała. Usłyszałam za sobą ciche szeptanie 'co on wyprawia', ale nie zdążyłam nawet zareagować, bo Jamie odpalił motor i pognaliśmy przed siebie. 

sobota, 23 listopada 2013

4

Dzisiaj czekała mnie pierwsza lekcja angielskiego. Uwielbiałam ten przedmiot. Szczególnie kiedy prowadził go pan Constanz. Pochodził z Argentyny, ale jego znajomość języka i kultury angielskiej była godna pozazdroszczenia. Był energicznym pasjonatem swojej pracy. Zawsze zasypywał nas ciekawymi opowieściami i informacjami.
Weszłam do klasy jako jedna z ostatnich. Szybko zajęłam wolną ławkę z przodu i zaczęłam się rozpakowywać. Po chwili usłyszałam, że ostatnia osoba zamknęła za sobą drzwi i nauczyciel zaczął lekcje. Szukałam w torbie jakiegokolwiek ołówka, ale bezskutecznie. Zrezygnowana odłożyłam ją na ziemie i odwróciłam się do osoby za mną. Zanim zorientowałam się kim jest owa osoba słowa poleciały z moich ust
-Hej masz może ołówek?
Lodowate oczy spojrzały na mnie z rozbawieniem. Kąciki jego ust podniosły się delikatnie do góry tworząc lekko kpiący uśmiech. Chłopak wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki drewniany ołówek i podał mi go.
-Proszę bardzo.
-Um..dzięki.- Speszona odwróciłam się szybko.
Przez całą lekcję czułam się obserwowana. Za każdym razem jak spróbowałam zerknąć za siebie, kątem oka widziałam jego rozbawienie. W pewnym momencie zaczęło mnie to wszystko irytować. Starałam się skupić na lekcji. Pan Constanz opisywał dziś po trochu co będziemy robić przez cały semestr. Zapisałam wszystkie lektury i terminy prac. W końcu mieliśmy dojść do tematu wycieczki, kiedy zadzwonił dzwonek i nauczyciel uznał, że dokończymy rozmowę na kolejnej lekcji. Z westchnieniem nachyliłam się po torbę. Dłonią zaczęłam dotykać zimnej podłogi kiedy spostrzegłam, że jej tam nie ma. Spanikowana, zaczęłam się rozglądać po klasie kiedy zauważyłam, że ktoś stoi przy mojej ławce.
-Damy nie powinny się przemęczać.- Chłopak spojrzał na mnie z najbardziej irytującym uśmieszkiem jakim tylko mógł.
-Och co za dżentelmen!- Wyrwałam mu torbę z ręki i wrzuciłam do niej wszystkie książki. Wzięłam ołówek w dłoń i teatralnym gestem podałam mu-Dziękuję jeszcze raz.
-Obyś częściej zapominała ołówka. Mam małą prośbę.- Jego oczy zabłysły. Rzuciłam mu niepewne spojrzenie. Poczułam jak moje serce szybciej bije. Rok temu żaden przystojny chłopak nie podszedł by do mnie z jakąkolwiek prośbą, a co dopiero taki szkolny bad boy.
-Tak?- Starałam się wyglądać na obojętną, jednak z niecierpliwością czekałam na jego pytanie.
-Moglibyśmy spotkać się na długiej przerwie przy akacji? To niedaleko ceglastej ściany. Chciałbym przepisać twoje notatki, bo jakoś dzisiaj nie miałem głowy do ich robienia.
-Um, ok.
-Nie martw się o lunch, kupię coś. Na co masz ochotę?
-Eee-stałam jak wryta. Nieznany, przystojny chłopak proponuje mi lunch pod drzewem? No hALO CO SIĘ DZIEJE ZIEMIA DO IGI. Otrząsnęłam się i z udawaną pewnością siebie palnęłam pierwsze co przyszło mi do głowy- sałatka z kurczakiem?
-Mówisz i masz. Do zobaczenia Igo.-I odwrócił się. Przez kilka sekund obserwowałam go po czym krzyknęłam za nim- Jak masz wgl na imię?!
-Przyjdź a się dowiesz-puścił mi oczko i wyszedł.
Z mieszanką myśli i uczuć udałam się na następne zajęcia.

Kolejne lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie. Na przerwie zaopatrzyłam się w ołówek Nicka, żeby uniknąć podobnych sytuacji. Kiedy mu powiedziałam, że nie będzie mnie dziś na lunchu zrobił wielkie oczy jakbym oznajmiła, że wyprowadzam się na Alaskę. Rozbawiona uznałam, że nie zdradzę mu gdzie i z kim będę. Niech trochę pogłówkuje. 
Kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiający długą przerwę dopadł nie stres. Szybko schowałam wszystko i pobiegłam do łazienki. Zerknęłam na swoje odbicie i z przerażeniem uznałam, że chłopak nie mógł uznać mnie za atrakcyjną więc pewnie chodzi tylko o lekcje. Wyglądałam dziś jak żywe zombie. Szybko wyjęłam awaryjny zestaw z torby. Nałożyłam trochę podkładu na twarz i przejechałam czerwoną pomadką po ustach. Rozczesałam dokładnie włosy i ściągnęłam ramoneske. Przewiesiłam ją przez torbę i szepnęłam do siebie 'Dasz radę'. Pewnym siebie krokiem wyszłam z łazienki i pokierowałam się w umówione miejsce.
Stał oparty o drzewo i palił papierosa. Obojętnym wzorkiem spoglądał na grupki dziewczyn ustawione w różnych odległościach, zachwycających się każdym jego ruchem. Po jego minie widać było, że lubi być w centrum uwagi. Gdy jego wzrok padł na mnie uśmiechnął się. Był to jeden z tych uśmiechów, który powoduje w twoim brzuchu przyjemne ciepło. Ten, który zmusza cię do odwzajemnienia radości. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Kątem oka widziałam, że wianuszki panienek zdenerwowały się moim przybyciem.
-Długo karze pani na siebie czekać.
-Mam nadzieję, że warto poświęcić panu czas.
-Zawsze-uśmiechnął się i zgasił papierosa. Usiadłam na ziemi i oparłam się o drzewo. Chłopak dosiadł się do mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Spojrzałam na niego z ukosa nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Zazwyczaj kiedy ktoś wyciąga w twoim kierunku rękę, chce się przywitać bądź przedstawić.
-Oh-pośpiesznie podałam mu swoją dłoń
-Jamie Troyard
-Iga Vertend
-Miło mi-uśmiechnął się i energicznie potrząsł moją dłonią
-Mi również-odwzajemniłam uśmiech i oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Uu, chyba budzimy zainteresowanie-kiwnął głową w stronę ciekawskich spojrzeń
-Poprawka, to ty budzisz zainteresowanie
-Uważasz mnie za interesujący obiekt?-Zrobił zadziorną minę, a ja ugryzłam się w język
-Gdzie moja sałatka?-Chciałam zmienić temat, ale chłopak wyczuł o co mi chodzi i roześmiał się podając mi pudełko
-Dzięki. A tu masz notatki- podałam mu zeszyt i zabrałam się za jedzenie.
W trakcie posiłku odpowiadałam na zadawane przez niego pytania. Czułam się dość swobodnie w jego towarzystwie. Nawet więcej niż swobodnie. To było takie naturalne. Siedzenie przy pięknej akacji, jedzenie sałatki i wpatrywanie się jak przepisuje daty egzaminów. A on pytał mnie o najprostsze rzeczy takie jak np. co lubię jeść, co robię w wolnym czasie itd.
Gdy zjadłam ostatni kawałek kurczaka Jamie odłożył długopis.
-No w końcu, ile tych egzaminów można mieć.
-Uważaj, to pan Constanz, on jest zdolny do wielu rzeczy- Chłopak posłał mi słodki uśmiech, a ja poczułam się jak w niebie. Nagle ktoś zawołał go po nazwisku. Oboje zerknęliśmy w tym samym kierunku. Stała tam grupka chłopaków ubranych bardzo podobnie do Jamiego. Zapewne reszta Demonów. Spojrzałam na Jamiego. Już stał i niepewnie patrzył w moją stronę. Wstałam. Jego wszystkie mięśnie były napięte, a jego twarz wyrażała totalną dezorientację.
-Wszystko ok?
-Tak. Dzięki za notatki. Cześć. -Odwrócił się i poszedł do nich. Po chwili wszyscy ruszyli w kierunku parkingu. Patrzyłam jak się oddala, a on ani razu nie zerknął w moją stronę. Wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam ze szkolnego placu. Zerknęłam na zegarek. Zostały mi dziś tylko dwie lekcje matematyki, na których nie wysiedzę. Napisałam sobie zwolnienie, dałam jednej dziewczynie z zajęć tłumacząc się wizytą u lekarza i wyjęłam telefon. Szybko wystukałam numer Nicka i nacisnęłam słuchawkę.
-Tak?
-Gdzie jesteś?
-Tam gdzie ty powinnaś być.
-Oh Nick chrzań się. Zrywasz się ze mną?-nastąpiła cisza. Po kilkunastu długich sekundach usłyszałam jego ochrypły głos- Za pięć minut przy aucie.
Ruszyłam w kierunku parkingu. Mijając ścianę Demonów usłyszałam ciche szepty i głos Jamiego 'zamknijcie się'. Przyspieszyłam kroku. Gdy byłam już niedaleko auta telefon zabrzęczał. Zerknęłam na wyświetlacz. 

Od : Nieznany
Przepraszam za to jak nasze spotkanie się skończyło. To skomplikowane. Przeprasza. Ps. Ładnie to tak wagarować?
J.X

Czytałam wiadomość i nie rozumiałam o co mu chodzi. Poza tym skąd miał mój numer? Oparłam się o auto Nicka i spod włosów zerknęłam w jego stronę. Stał oparty niedbale o ścianę i palił papierosa. Obok niego stała dwójka chłopaków pochłoniętych rozmową. Gdy nasze spojrzenia się zetknęły, Jamie puścił mi oczko. Poczułam jak rumieńce wypływają na moje policzki. Kiedy chciałam jakoś do niego pomachać przyszedł Nick
-No w końcu sobie pogadamy droga panno! Doszły mnie plotki, że...
Dalej go nie słuchałam. Wsiadłam do auta i starałam się zrozumieć co się dzisiaj wydarzyło.

piątek, 22 listopada 2013

3

Już po przebudzeniu wiedziałam, że dzisiejszy dzień będzie nieciekawy. Zerknęłam na zegarek. Wstałam o godzinę za późno co oznaczało tylko jedno, za pięć minut muszę wybiec z domu żeby się nie spóźnić. Z westchnieniem wstałam i podeszłam do okna. Pogoda zmieniła się tak szybko. Piękne, ciepłe lato ustąpiło miejsce deszczowej, ponurej jesieni. Wzięłam swój ulubiony czarny t-shirt, wciągnęłam rurki i narzuciłam ramoneske. Szybko rozczesałam włosy i zbiegłam na dół.
-Dzień dobry i do widzenia!- Krzyknęłam w kierunku taty i brata i wyszłam z domu. Samochód Nicka stał przy chodniku z włączonym silnikiem. Wsiadłam i ruszyliśmy w kierunku szkoły.
-Hej-powiedziałam i cmoknęłam go w policzek
-Mmm, jak romantycznie. Wybaczam ci to spóźnienie- Zaśmiał się i ruszył.
-Co wczoraj było ważniejszego od odwiezienia mnie do domu hm?
Zerknęłam na chłopaka. Na moje pytanie delikatnie spiął mięśnie i nerwowo patrzył na drogę.
-Ej wszystko ok?
-Tak, tak. Wybacz, nie wyspałem się.
-A więc?
-A nic takiego, mama potrzebowała pilnie podwózki, a wiesz jak to jest, kiedy tata jest w delegacji a reszta nagle nie może.
-Ooh, ok.
Postanowiłam dalej nie drążyć tematu i zaczęłam opowiadać o najnowszych filmach, na które musimy się koniecznie wybrać.
Nim się obejrzałam byliśmy pod szkołą. Zaparkowaliśmy tam gdzie zawsze. Szybko wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła za tajemniczym chłopakiem, ale nigdzie go nie zauważyłam. Zrezygnowana ruszyłam w kierunku klasy.



*Z PUNKTU WIDZENIA JAMIEGO*

Dzisiaj przyjechała kilka minut później. Wyglądała jak zawsze idealnie. Długie, brązowe włosy powiewały radośnie na wietrze, a deszcz spowodował, że zamieniły się w syrenie fale. Jej oczy wyrażały rozczarowanie. Rozejrzała się dookoła i ruszyła w kierunku klas. Stałem oparty o drzewo bacznie ją obserwując. Dobrze jej w czarnym. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zaciągnąłem ostatni raz po czym ruszyłem za nią. Raz się żyje.









Witam! Rozdział taki króciutki, ale mam nadzieję, że intrygujący. Obiecuję w ciągu najbliższych dwóch dni dodać kolejny z dość ciekawą sytuacją. Mam nadzieję, że w końcu przestanę przynudzać. Miłego czytania!
Ps. Zachęcam do komentowania :-)


sobota, 16 listopada 2013

2

Z czułością musnął moje usta.
-Jesteś moja – szepnął. Uśmiechnął się z słodkością diabła i odwrócił w drugą stronę. Pewnym siebie krokiem ruszył w kierunku ciemnej ulicy.
-Stój!- Krzyknęłam. Chłopak nie odwrócił się. Szedł dalej przed siebie. –Potrzebuję cię!- Dalej żadnej reakcji. Dotknęłam dłonią brzucha-My cię potrzebujemy-Powiedziałam sama do siebie.


-Ile można cię dziecko budzić-Poczułam jakby mnie ktoś wrzucił do basenu pełnego lodowatej wody. Zerwałam się z łóżka niepewna co się dzieje. Nade mną pochylał się ojciec z lekko zdenerwowanym wyrazem twarzy. –Tylko bez pisków. Za. 30. Minut. Wyjeżdżamy. Czas. Start.
-JAK TO 30 MINUT?!- Wrzasnęłam.
-Tak to. Budzę cię już od godzin. Za pięć minut śniadanie- Wyszedł z mojego pokoju. Załamana podeszłam do szafy i wyjęłam przygotowany dzień wcześniej strój. Nie był szalenie twórczy. Zwykłe czarne spodnie, biały t-shirt i szary sweter. Do tego para trampek przed kostkę, kolorowe bransoletki i pierścionki. Szybko narzuciłam to wszystko na siebie i weszłam do łazienki. Umyłam zęby i twarz. W końcu zerknęłam w lustro i zrezygnowana uznałam, że odrobina makijażu to dziś obowiązek. Nałożyłam trochę pudru i tuszu. Delikatnie przejechałam czerwoną szminką po ustach. Wzięłam moją ulubioną, drewnianą szczotkę do włosów i zgrabnym ruchem rozczesałam je. Ponownie zerknęłam na swoje odbicie, jednak nadal nie byłam do końca zadowolona. Wyszłam z łazienki i podeszłam do biurka. Wrzuciłam wszystkie książki do plecaka i zeszłam na dół.
Tymek opowiadał z przejęciem swój sen rozlewając wszędzie swoje płatki z mlekiem. Tata wsłuchał się w poranne wiadomości. Poranek jak zawsze. Uśmiechnęłam się i dokończyłam szybko swoją kanapkę. Wrzuciłam jabłko do plecaka. Równo o 7 usłyszałam trąbienie.
-To pewnie Nick, pa!
-Wróć o normalnej porze i nic nie nabroi!- Krzyknął tata.
-Tak tak wiem pa!
Nick siedział w aucie energicznie kiwając głową w rytm dziwnej piosenki. Uśmiechnęłam się do niego, na co on niezauważalnie przytaknął głową i ruszyliśmy w kierunku szkoły.
Już chciałam powiedzieć byle co żeby przerwać ciszę kiedy chłopak odezwał się ochrypłym głosem.
-Chyba ktoś ma cię na oku
Na początku nie zrozumiałam, o co mu chodzi. Spojrzałam w kierunku ‘naszego’ miejsca parkingowego i ujrzałam blondyna o lodowych oczach. Poczułam jak wszystkie mięsnie mi się napinają a serce przyśpiesza. Chłopak patrzył prosto na mnie. Jego włosy skąpane w porannych promieniach słońca wyglądały na posypane drobinkami złota. Znowu ubrany był cały na czarno. Niedbale stał oparty o motocykl. Gdy zaparkowaliśmy nerwowo wysiadłam z auta starając się nie spoglądać w jego stronę. Kątem oka zauważyłam, że jego usta nieznacznie układają się na coś w kształcie uśmiechu. Przemknęłam szybko obok niego i popędziłam w kierunku sali czując na sobie jego palący wzrok.


Dzisiejsze lekcje wyjątkowo mi się dłużyły. Nerwowo zerkałam na zegarek marząc o długiej przerwie. Gdy w końcu wybiła 12 zerwałam się z miejsca i pobiegłam pod drzewo. Tam spokojnie usiadłam i spróbowałam się zrelaksować. Wszyscy zaczęli się schodzić. Spojrzałam na ich twarze, każdy uśmiechnięty i wypoczęty. Rozmawiali, śmiali się.
Wyjęłam z torby jabłko i zaczęłam jeść. W końcu Nick dotarł pod drzewo i usiadł obok mnie. On również tryskał szczęściem i pozytywną energią. Starałam się wyglądać na równie radosną, ale szczerze wątpię żeby mi to wychodziło.
-I jak początek?
-Nie jest tak źle jak myślałem, że będzie.
-Optymistycznie.
-Jak zawsze-puścił mi oczko. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kiedy spojrzał na mnie lekko zestresowany-Wiesz um zmieniłaś się
-Tak? Nie zauważyłam-poklepałam się po brzuchu i oboje zaśmialiśmy się
-No tak ale chodzi mi też o to, że jesteś teraz bardziej atrakcyjna i chyba już masz kilku amantów
-Mm, ująłeś to tak poetycko
Nick teatralnym gestem ukłonił się na siedząco wprowadzając mnie w nieopanowany chichot. Spojrzał na mnie z uroczym uśmiechem.
-Chyba podobasz się Troyardowi
-To ten od motocykla? -Starałam się wyglądać na nie przejętą, ale serce automatycznie mi przyśpieszyło na dźwięk jego nazwiska. Troyard. Troyard. Troo-yyy-aard.
-Tak. Ten, który rano na parkingu rozbierał cię wzorkiem.
-Oj przestań, pewnie ci się wydawało-klepnęłam go nerwowo w ramię.
-Kochanie, jestem gejem. Widzę takie rzeczy.
-To, że jesteś gejem nie znaczy, że widzisz wszystko.
-Ale jestem Nick Greyard. Jestem bogiem.
-Chyba idiotą.
-Ale twoim-puścił mi oczko a ja oparłam głowę o jego ramię. Westchnęłam głośno i w końcu ośmieliłam się powiedzieć na głos- Myślisz, że serio mnie zauważył?
-Raczej tak. Ale jak widzę, ty na pewno go zauważyłaś-spojrzał na mnie z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem
-Spadaj- trzepnęłam go w brzuch, a on wybuchł śmiechem. Reszta osób pod drzewkiem spojrzała na nas, ale rękoma pokazałam im, że to nic ważnego i wrócili do swoich spraw.
 Resztę przerwy spędziłam leżąc oparta o Nicka szukając wzorkiem tajemniczego chłopaka. Jednak moje poszukiwania skończyły się totalną porażką. Trochę przybita wróciłam na lekcje i czekałam na ostatni dzwonek jak na wyrok. Gdy zadzwonił wyszłam z klasy i zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Na ekranie wyświetlił się dymek ‘NOWA WIADOMOŚĆ’ Kliknęłam wyświetl.

Od:Nick
Sory, ale muszę szybko wracać. Annie się źle czuje. Mam nadzieję, że to nie problem.Xx

Szybko wystukałam wiadomość
Od:JA
Ok., rozumiem. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Napisz do mnie później. X


Idąc w kierunku przystanku autobusowego wyminęły mnie motocykle. Jeden zwolnił obok, a kierowca odchylił szybkę w kasku. Lodowe oczy spojrzały na mnie. Przez chwilę miałam wrażenie, że płoną. Potem zniknął tak szybko jak się pojawił.







Przepraszam, że tak długo, ale przez szkołę nie mam czasu na nic. Do tego czuję, że lada moment się rozchoruję. Akcji nadal nie ma, ale postaram się dodać jak najszybciej trzeci rozdział z czymś ciekawym :-)

niedziela, 10 listopada 2013

1

      Apel minął dość szybko. Jak co roku dyrektor ubrał swój najlepszy granatowy garnitur i powtarzał tą samą śpiewkę o naszej przyszłości. Każdy z nas wczuł się w rolę pilnego ucznia, który słucha tej jakże interesującej przemowy. W rzeczywistości odliczaliśmy minuty do zakończenia całej tej "uroczystości". 
-Masz może ochotę na mrożoną kawę?- Szepnął Nick
-Mm pychota! Ale czy ja dobrze zrozumiałam? Porządny Nick chce się urwać z apelu?
-Oj no nie wiem, może. Albo nie, po. Albo..sam nie wiem- Oblał się rumieńcem.
Rozejrzałam się dookoła. Siedzieliśmy w ostatnim rzędzie krzeseł, niedaleko drzwi wyjściowych. Każdy zajęty był swoim telefonem i nikt a nikt nie zwracał na nas uwagi. Złapałam Nicka za rękę i z gracją myszki wstałam cicho z krzesła.
-Co ty wyprawiasz?!-szepnął zdezorientowany Nick
-Ratuję nas przed zagładą!
 Szybko wymknęliśmy się z auli i ruszyliśmy w kierunku szkolnego parkingu. Co chwilę zerkałam na Nicka z wielkim uśmiechem. Chłopak ewidentnie był przestraszony. W końcu przy samochodzie stanął i z radością zawył.
-Ledwo szkoła się zaczyna a pan Nick z panną Igą uciekają do najlepszej kawiarenki w mieście na mrożone karmelowe latte 
-Oj ruszajmy już, narobiłeś mi ochoty na tą kawę.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem-rzucił mi szarmancki uśmiech i otworzy drzwiczki od strony pasażera. Usiadłam w miękkim fotelu i włączyłam naszą ulubioną płytę, która jak zwykle leżała na wierzchu bałaganu w schowku. Jak o pierwsze włączyło się "Into The Liar". Powciskałam wszystkie guziki i muzyka zaczęła lecieć głośniej. Nick właśnie zajął miejsce za kierownicą i odpalił samochód. Gdy wyjeżdżaliśmy z parkingu mój wzrok powędrował w kierunku motorów. Stał tam z papierosem w ustach uważnie przyglądając się mojej osobie. Zrobiłam wielkie oczy i skuliłam się w siedzeniu. 
-Wszystko dobrze?
-Tak, jedź bo moja wewnętrzna bogini niecierpliwi się.
-Wewnętrzna bogini?-spytał z niedowierzaniem
-Tak!-spojrzałam na niego lekko zirytowana. Chłopak zaśmiał się głośno i po chwili odpowiedział- Nie wiem co ci się stało przez wakacje, ale cieszę się, że mam cię znów przy sobie.
Uśmiechnęłam się i zapatrzyłam w piękne, błękitne niebo które odrobinę przypominało kolor oczu chłopaka spod ściany.

Siedzieliśmy w naszym ulubionym kącie w kawiarni Retro. W ciszy delektowaliśmy się najlepszym mrożonym karmelowym latte na świecie. Zaczęłam wspominać nasze pierwsze wyjścia, rozmowy. Przez rok Nick stał się dla mnie kimś bardzo ważnym. Kocham go jak brata. Pamiętam jak kilka miesięcy temu przyznał się, że jest gejem. Jak cała szkoła nabijała się z niego i jego pierwsza miłość złamała mu serce, bo nie chciała publicznie się z nim pokazywać. Jak miał problemy z pozbieraniem się po tym wszystkim i zapłakany przyszedł do mnie w środku nocy. Nasi rodzice poznali się kiedyś przez przypadek i zaprzyjaźnili dzięki czemu bez problemów mogliśmy się spotykać o każdej porze. I..
-Wiesz, ja i Robert, to było udane. Było super. Imprezy, wycieczki, leniuchowanie, całowanie-uśmiechnął się pod nosem-ale nie toleruję zdrady. Nawet tej najmniejszej.-Jego twarz wykrzywił ból-A on bezczelnie na moich oczach przelizał się z Irin. Rozumiesz?! Z dziewczyną! Chłopak który twierdził, że jest 100% homo. Ciekawe czy ona wiedziała co wyprawiał tym językiem..
-STOP! Bez takich szczegółów proszę-dramatycznie zamachałam rękoma co go trochę rozbawiło-Robert to palant i tyle. Nie jest Ciebie godzien.
-Teraz to wiem-uśmiechnął się.
-I zero depresji porozstaniowej?
-Nic a nic. Wypiłem kilka drinków i wróciłem do domu. Najzabawniejszy był widok Roberta klęczącego przede mną i błagającego o przebaczenie. 
-A więc za nowego wolnego Nicka!-uniosłam kubek z zimnym napojem do góry, a chłopak entuzjastycznie podniósł swój do góry-Ale pamiętaj jak zmienisz orientacje twoją jedyną opcją jestem ja-Zachichotałam
-Jestem zawsze twój księżniczko-puścił mi oczko i oboje wybuchliśmy śmiechem

Po pysznym latte wybraliśmy się na krótki spacer do pobliskiego parku. Dzisiejsza pogoda była idealna. Słońce, bezchmurne niebo i ok 25 stopni. Ptaki wesoło śpiewały siedząc na drzewach. Leniwym krokiem zrobiliśmy okrążenie wokół stawu i ruszyliśmy w kierunku parkingu. Wsiedliśmy do auta i ruszliśmy w kierunku mojego domu.
-A jak się trzyma twój tata?
-Bywało lepiej-odchrząknęłam i zawiesiłam wzrok na drodze-Ale zrozumiał, że ja i Tymek potrzebujemy go teraz bardzo i się stara. 
-A Tymon?
-Do niego to chyba do końca nie dotarło. Przez pierwsze dni był zrozpaczony, a teraz chyba zapomniał. Czasami spyta się gdzie jest mama i zapada wtedy krępująca cisza, ale staram się narzucić nowy temat, ale tata i tak wkracza wtedy do swojego zamkniętego świata i nie można z nim złapać kontaktu przez dłuższy czas.
-A ty?
-Co ja?
-Jak ty sobie z tym radzisz?
Westchnęłam. Nie lubiłam rozmawiać z nikim na temat mojej matki. Jedyną osobą z którą choć odrobię szczerze porozmawiałam na ten temat był Nick, ale nawet teraz głupio mi było powiedzieć jak bardzo za nią tęsknię.
-Nie chce mieć z nią nic wspólnego. Nienawidzę jej za to co zrobiła.
-Ech, może kiedyś..
-Nie
-Ale..
-Nie i koniec tematu-Akurat podjechaliśmy pod mój dom. Wysiadłam szybko z auta i pomachałam do chłopaka-Do jutra.
-Pa Iga, nie chcę żebyś była na mnie zła-powiedział zasmucony Nick. Wymusiłam uśmiech na swojej twarzy-Nie jestem, papa-zamknęłam drzwi i żwawym krokiem weszłam do domu.

-Halo, jest tu ktoś?
-IgaAaAaAaaAaa-Tymon w przebraniu dinozaura rzucił się na mnie. Wzięłam go na ręcę i wyściskałam-Uważaj bo cię zjeEeeEem
-Oh nie to byłoby takie straszne! Gdzie tata?
-W kuchni raawRrr-zaczął biec, a ja za nim.
Tata nakrywał właśnie do stołu. Spojrzałam na blat i zobaczyłam zamówioną pizze.
-Oj tato gdybyś powiedział wróciłabym wcześniej i coś ugotowała
-Nie przesadzaj, dzisiaj nam się wszystkim to należy. Zresztą ty droga panno masz też zjeść i nie narzekać ile to kalorii. Od czasu do czasu można.
-A potem zamęczę się ćwiczeniami i głodówką-zażartowałam ale tata spojrzał na mnie wzrokiem mordercy-Spokojnie, taki żarcik. Opowiadaj jak w pracy.
-Dobrze, jak zawsze. Jakbyś zauważyła ja chodzę do niej codziennie.-zaśmiał się i wziął sobie kawałek pizzy.
-A tobie Tymek jak minął dzień
-DooOOoobrze! RaawrrrrRrrR!
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Szybko zjadłam i uciekłam do pokoju wmawiając tacie, że jestem zmęczona. Wzięłam ciepły prysznic, wskoczyłam w ulubione dresy i położyłam się. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam była para oczu o kolorze lodowego błękitu intensywnie wpatrująca się we mnie. Potem wpadłam w czarną otchłań snu.

sobota, 9 listopada 2013

Prolog

-Za pięć minut wyjeżdżamy!-Usłyszałam głos taty z dołu.
Zerknęłam po raz setny w lustro by upewnić się czy wyglądam dobrze. Pozornie wszystko było okey. Jednakże w środku ekscytacja i podniecenie mieszały się z wątpliwościami. Całe wakacje czekałam na ten dzień i oto właśnie nadszedł. Miałam ukazać się mojej szkole jako nowa Iga, która według rodziny jest teraz piękną młodą kobietą. Jednak nadal jest mi trudno w to uwierzyć. Jestem z siebie niezmiernie dumna, że udało mi się schudnąć 10kg w dwa miesiące i mieć w końcu wymarzone ciało. Delikatnie musnęłam brzuch i uśmiechnęłam się do siebie. Właśnie z nim miałam najwięcej problemów, ale udało się. Jest teraz płaski, taki jaki powinien być zawsze. 
-Iga!-krzyknął wyraźnie zniecierpliwiony.
Zerwałam się z krzesła i ostatni raz przejrzałam w lustrze. Specjalnie na ten dzień wybrałam białą sukienkę, która podkreślała efekty mojej ciężkiej pracy. Puściłam do siebie oczko i roześmiana zbiegłam po schodach.
-No w końcu-jęknął mój młodszy brat Tymon
-Spadaj żabciu do auta
-Z wielką chęcią!-pognał w kierunku samochodu
-Wyglądasz pięknie księżniczko-Tata uśmiechnął się do mnie ciepło i pocałował mnie w czoło. Delikatnie wtuliłam się w jego bok i wyszliśmy z domu- Zestresowana?
-Trochę
-Chyba trochę bardzo, co?-Zaśmiał się na co odpowiedziałam nerwowym chichotem i usiadłam na miejscu pasażera.
Droga do szkoły minęła nam dość szybko. Spojrzałam na tatę i brata po czym podniosłam uniesiony kciuk w górę i wysiadłam z auta. Chyba krzyknęli coś co brzmiało jak 'dasz sobie radę' ale stres mnie ogłuszył. Już przed szkołą czułam na sobie spojrzenia innych. Ruszyłam pewnym siebie krokiem w stronę naszej miejscówki. Rok temu wywalczyliśmy miejsce przy drzewie w środku szkolnego ogrodu. Oczywiście nie obyło się bez problemów, ale po twardo stoczonych bitwach każdy wiedział, że miejsce to jest należy do nas.
Już z daleka widziałam, że wszyscy są. Siedzą i rozmawiają, beztrosko się śmiejąc. Nagle Adam podniósł wzrok i zauważył mnie. Jego twarz oblało nie dowierzanie i zdziwienie. Szepnął coś do reszty i wszyscy obrócili się w moim kierunku z identycznymi minami.
-I-iiiii-i-iiiiiiigaa?-powiedziała, a raczej spróbowała powiedzieć Anastazja
-Hej wszystkim! Gotowi na nowy rok?
-Ale...wow-skomentował całą sytuację Alec
-Chyba wszyscy jesteśmy pod wrażeniem tego jak wyglądasz i mówiąc wszyscy mam na myśli całą szkołę, która bezczelnie gapi się na nas a raczej na ciebie w każdym bądź razie miło cię widzieć- Nick wziął mnie w obięcia a ja szepnęłam mu do ucha 'dziękuję'. Zawsze ratował mnie z krępujących sytuacji. Objęłam go ramieniem w pasie i nagle na całym placu rozległ się dźwięk dzwona z wieży. Ruszyliśmy w kierunku placu. Słyszałam ciche komentarze co do mojej zmiany, ale starałam się wyglądać pewnie i nie zwracać na to uwagi. Dziwnie być pierwszy raz w centrum uwagi.
-Wyglądasz pięknie słońce- uśmiechnął się do mnie Nick
-Dziękuję. I dziękuję, że wyrwałeś mnie znów z głupiej sytuacji. A wgl jak z Robertem? Nie odpisałeś mi na mój ostatni list i bałam się, że się na mnie obraziłeś!-Dałam mu kuksańca w bok, ale po jego minie zauważyłam, że coś jest nie tak.
-Przepraszam, ale wypadło mi to totalnie z głowy. Końcówka wakacji była bardzo obfita w emocjonujące zdarzenia. Robert to przeszłość i tego się trzymajmy.
-Powiedziałeś w końcu innym?
-Nie. Nie zrozumieli by. -spojrzał w druga stronę-Wydaje mi się, że zachwyciłaś nawet demonów-Zachichotał
Z małym przerażeniem zerknęłam na ścianę obok parkingu gdzie zawsze ustawiony był rząd motocykli szkolnego gangu zwanego demonami. Każdy wiedział, że nie są tacy źli i tak na prawdę w większej części są pozerami jednak zachwycaliśmy się nimi do bólu. Wszyscy stali obok swoich maszyn w mniejszych grupkach. Nagle moje spojrzenie spotkało się z jednym z nich. Jego oczy o kolorze zamarzniętego morza przeszyły mnie na wylot. Pospiesznie odwróciłam wzrok jednak w ostatniej sekundzie wydawało mi się jakby chłopak się uśmiechnął. Dostałam gęsiej skórki. Nie myśl o tym idiotko, idź w podniesioną do góry głową. Ten rok jest twój.